środa, 22 czerwca 2016

Rozdział 20: Wolałem czekać.



Mocno zaciskałam oczy, czując ból w każdej części mojego ciała. Po dłużej chwili, uniosłam powieki będąc niesamowicie zdezorientowaną. Kilkukrotnie, ale zarazem wolno zamrugałam. Dookoła białe ściany, naprzeciwko mnie duże szklane, w dodatku rozsuwane, drzwi. Twarde łóżko z metalową ramą i białą pościelą. To zdecydowanie nie jest mój pokój. Dokładniej rozejrzałam się po pomieszczeniu, zauważając młodą kobietę siedzącą przy biurku, w prawym kącie. Wzięłam głęboki wdech, po czym ciężko zakaszlałam. Głowa dziewczyny zwróciła się w moją stronę, a chwilę później zerwała się z miejsca w moim kierunku.
- Jak się czujesz? – zapytała, stojąc obok łóżka.
Chciałam się odezwać, powiedzieć cokolwiek, ale nie potrafiłam znaleźć w sobie na to siły. Dopiero teraz zorientowałam się o obecności maski, podającej mi tlen na mojej twarzy. Drżącą ręką sięgnęłam po nią i zsunęłam ją na szyję.

- Co się stało? – wychrypiałam.
Miałam trudności z łapaniem oddechu. Robiłam głębokie wdechy i płytko je wypuszczałam. Również moje powieki były ciężkie do utrzymania. Byłam zbyt słaba na wykonanie jakiejkolwiek funkcji życiowej.
- Zawołam lekarza – oznajmiła i zanim wyszła z sali, poleciła mi założyć maskę ponownie.
Tak też zrobiłam i gdy usłyszałam zamykane drzwi, mimowolnie przymknęłam oczy.
Co się stało? Dlaczego jestem w szpitalu? Czuję jak moja głowa mocno pulsuje. Słyszę też różne dźwięki maszyn, które jak zdążyłam zauważyć, były poprzypinanie do mojej klatki piersiowej.
Nic nie pamiętam.
Dlaczego się tutaj znalazłam? Czy ktoś może mi to w końcu powiedzieć?
- Dziecko – usłyszałam zrozpaczony głos mojej mamy, przez co ociężale uniosłam powieki.
- Mama – szepnęłam prawdopodobnie tak cicho, że tylko ja byłam świadoma wypowiedzianego przeze mnie słowa.
Zaraz za nią zauważyłam wysokiego mężczyznę w podeszłym wieku, ubranym w biały fartuch. Na jego szyi znajdował się stetoskop. Wywnioskowałam więc, że musiał być lekarzem. Podszedł do mnie i coś chyba mówił, ale ja naprawdę czułam się jakbym spała, dlatego niewiele rozumiałam. Sprawdzał jakieś rzeczy, co jakiś czas mówił coś w kierunku mojej mamy. Ale to wszystko działo się dla mnie jak przez mgłę. Czułam się coraz gorzej. Aż w końcu po prostu zamknęłam oczy i całkowicie się odcięłam od wszystkiego, co działo się wokół mnie.

***

Zerwałam się do pozycji siedzącej, ciężko oddychając. Niektóre kabelki przypięte do mojej nagiej klatki piersiowej, odpięły się w wyniku mojego szybkiego ruchu. Położyłam prawą dłoń na sercu, błagając by to wszystko było tylko złym snem. Włosy opadły na moją twarz, zasłaniając mi widok na pomieszczenie. Gdy uniosłam delikatnie głowę, ponownie zauważyłam wchodzącego do pokoju lekarza wraz z moją mamą. Mężczyzna podszedł do mnie i pomógł mi wrócić do poprzedniej pozycji.
- Jak się czujesz? – pytanie padło z jego ust.
- Ja… nie wiem – odpowiedziałam cicho i niepewnie – Co się stało? Dlaczego tutaj jestem? – dodałam, chcąc uzyskać w końcu odpowiedzi na moje pytania.
Spojrzałam na mamę, która skinęła delikatnie głową do lekarza, na co ten posłał jej słaby uśmiech i powiedział, że gdyby coś się działo to mama ma go zawiadomić. Chwilę później wyszedł z sali. Kobieta usiadła na krzesełku obok łóżka i złapała za moją lewą dłoń, delikatnie ją gładząc.
- Skarbie… - zaczęła – Miałaś wypadek.
Przełknęłam głośno ślinę, czując coraz szybsze bicie mojego serca.
- Przechodziłaś przez pasy, czekałam na Ciebie już po drugiej stronie, ale wtedy jakiś – zacięła się, a ja zauważyłam łzy pojawiające się w jej oczach – palant nie zatrzymał się, tylko w Ciebie wjechał. To cud, że w ogóle przeżyłaś – słonawa substancja zaczęła wypływać spod jej przymkniętych powiek, za chwilę tworząc mokrą ścieżkę na jej zaróżowionym policzku.
- Operowali Cię – gdy się minimalnie uspokoiła, zaczęła mówić dalej – Twoje serce na moment przestało bić – wyjąkała, wybuchając płaczem.
Ja sama również byłam tego bliska. Mój obraz stawał się coraz bardziej rozmazany, więc delikatnie zamknęłam oczy, biorąc głęboki wdech. Mocniej ścisnęłam rękę rodzicielki pokazując jej, że jednak tu jestem i, że jej nie zostawię.
- Już dobrze, mamo – szepnęłam.
Słabo uniosłam prawą rękę, a lewą dłoń wyswobodziłam z jej uścisku. Spojrzała na mnie zmieszana, na co uniosłam moje ramiona ku górze, z zamiarem przytulenia jej. Zrozumiała o co mi chodzi, więc już po chwili zamknęłam ją w moim słabym, ale pełnym uczuć uścisku. Mama nadal płakała, a ja tylko cicho jej towarzyszyłam. Myśl, że mogłam jej już nigdy więcej nie zobaczyć, tak jak i ona mnie, była najgorszą.
Nie mam pojęcia ile czasu spędziłyśmy tak do siebie przytulone, ale zauważyłam, że za oknem zaczęło się powoli ściemniać. Kiedy kobieta w końcu się ode mnie odsunęła, uśmiechnęła się i starła ostatnie łzy znajdujące się na jej twarzy.
- Chyba wykorzystałam swój czas – zaśmiała się cicho – Ktoś jeszcze chce Cię odwiedzić – uśmiechnęła się słabo, a następnie wyszła z pomieszczenia.
Nie musiałam długo czekać. Drzwi tak szybko jak się zamknęły, tak szybko się otworzyły. Do pokoju wparowały dwie, mocno zwariowane i bliskie mi dziewczyny. Rzuciły się w moją stronę, otoczyły z obu stron łóżka i przytuliły się do mnie, zaczynając płakać. To jest cholernie niesamowite. Mieć takie osoby to jest najcudowniejsza rzecz na świecie.
- Twoja mama do nas zadzwoniła i wszystko powiedziała – zaczęła Kendall.
- Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo się o Ciebie martwiłyśmy – ciągnęła dalej Sam przez łzy.
I tak mówiły przez następne kilkanaście minut, nie dopuszczając mnie nawet do słowa. Jedyne co mogłam robić, to próbować je jakoś obejmować i uśmiechać się, bo to co mówiły było takie kochane.
- Dziękuje – szepnęłam łamiącym się głosem, kiedy się ode mnie oderwały i zajęły miejsce na krzesełkach stojących obok łóżka.
- Za co? – odpowiedziały równo.
- Przede wszystkim za to, że jesteście – uśmiechnęłam się przez łzy.

***

- Która jest godzina? – zapytała Sam.
W odpowiedzi Kendall wyciągnęła swój telefon, odblokowała ekran i pokazała brunetce.
- Co? Już dwudziesta pierwsza?! – zaśmiałam się, widząc jej minę.
- Zasiedziałyśmy się – stwierdziła Kendall, wstając.
- Nie idźcie jeszcze – poprosiłam.
- Ktoś jeszcze chce Cię odwiedzić – mrugnęła okiem.
- Kto? – zapytałam zdezorientowana.
Ale one nic już nie odpowiedziały. Jedynie przytuliły mnie na pożegnanie i wyszły. Przez dłuższą chwilę w pomieszczeniu panowała cisza, wymieszana z dźwiękami przypiętych do mnie urządzeń.
Nadal w to wszystko nie wierzę. Czy to ja byłam tak nie uważna i nie zauważyłam tego samochodu? Chciałabym móc zobaczyć tę sytuację, co się działo później. Nie wiem nawet ile tu jestem. Dzień? Może dwa? Dlaczego tak w ogóle ktoś miałby wjeżdżać we mnie samochodem, skoro przechodziłam przez pasy, tak jak to mówiła mama? Miałam mętlik w głowie, która teraz bolała mnie zdecydowanie za mocno. Tak samo zresztą pozostałe części ciała.
- Hej – usłyszałam, więc zwróciłam wzrok w stronę otwieranych drzwi.
Uniosłam wysoko brwi, całkowicie się go nie spodziewając. Skąd wiedział?
- Hej – odszepnęłam.
Chłopak zajął miejsce na krzesełku i od razu złapał za moją dłoń, po czym zaczął delikatnie gładzić ją kciukiem.
- Jak się czujesz?
- Bywało lepiej… - mój wzrok na chwilę powędrował na nasze dłonie, ale zaraz wrócił do jego oczu – Skąd wiesz?
- Kendall do mnie zadzwoniła – słabo się uśmiechnął – Rzuciłem wszystko i przyjechałem.
- Um… Wiesz może ile już tutaj leżę? – zapytałam nieśmiało.
- Dwa dni temu Cię operowali. Wczoraj się obudziłaś, ale nie byłaś za bardzo świadoma wszystkiego.
- A... kiedy Kendall do Ciebie zadzwoniła? – zadałam kolejne pytanie.
- Po wypadku. Jestem tu od kiedy zabrali Cię na blok operacyjny – spojrzałam na niego, rozszerzając oczy.
- Ale mam nadzieję, że nie siedziałeś tu cały czas, prawda? Byłeś w domu? – zaśmiałam się lekko.
Uśmiechnął się szczerze i przyznaję, że ten uśmiech był naprawdę kojący.
- Nie – wpatrywał się prosto w moje oczy – Nie chciałem przegapić momentu, kiedy się obudzisz.
- Zwariowałeś? Siedzisz tutaj od dwóch dni? Powinieneś się wyspać, normalnie zjeść, czy nawet wziąć prysznic, nie żeby coś – uśmiechnęłam się.
- Wolałem czekać – odpowiedział zwyczajnie, czym wywołał u mnie jeszcze większy uśmiech.
- Dziękuje – ponownie tego dnia poczułam łzy w oczach.
Nie wiem dlaczego to wszystko wywołuje u mnie takie emocje. Po prostu… Nie potrafię nawet opisać jak bardzo im wdzięczna jestem, za choćby samą obecność tutaj, dzisiaj.
- Ej, nie płacz, mała – zmarszczył brwi, widząc jedną łzę, spływającą wolno po moim policzku.
Sięgnął ręką do mojej twarzy i kciukiem wytarł kropelkę, jak i ścieżkę, którą utworzyła.
Nie wiedząc co mnie napadło, wyciągnęłam swoje ręce przed siebie, dając mu tym znak, że chcę się przytulić. Zrozumiał i już po chwili mocno mnie obejmował. Robił to jednak zarazem delikatnie, jakby bał się, że zrobi mi krzywdę. Czułam rozchodzące się po moim ciele ciepło. Było mi przyjemnie. Chciałam, by było tak już zawsze.
- Przykro mi, ale czas wizyt na dzisiaj dobiegł końca – chłopak słysząc pielęgniarkę, nawet nie przejął się tym co powiedziała. W dalszym ciągu tulił mnie do siebie, a ja chowałam głowę w zagłębieniu jego szyi.
- Niestety, ale musi pan już wyjść. Pacjentka musi odpoczywać, zaraz przyjdzie do niej lekarz – kobieta upierała się przy swoim.
W końcu Jake odsunął się ode mnie, ucałował mój policzek i powiedział, że zobaczymy się jutro.
- Będę z samego rana – obiecał i zanim wyszedł posłał mi buziaka, wywołując tym u mnie słaby uśmiech.
- Fajnego masz tego chłopaka – dziewczyna odezwała się, tuż po zamknięciu drzwi.
- Oh, to nie jest mój chłopak. Przyjaciel – odpowiedziałam.
- Uroczo razem wyglądacie – podsumowała.
Chwyciła jakąś teczkę, leżącą na biurku i złapała za klamkę.
- Zaraz przyjdzie do Ciebie lekarz – dodała jeszcze i wyszła.

***

- Teraz już mogę pewnie powiedzieć, że operacja się powiodła. Żadnych kompilacji, wszystko wydaje się być w porządku. Siniaki i inne urazy będą utrzymywać się na ciele jeszcze przez jakiś tydzień, ale potem wszystko powinno się ładnie zagoić – mężczyzna zapisał coś na kartce i spojrzał na mnie, uśmiechając się – Dobrej nocy, panno Price.
- Dobranoc – odpowiedziałam grzecznie.
Chwilę później byłam sama. Lampa stojącą w rogu pokoju dawała niewielką poświatę. Leżałam na plecach, nadal próbując ogarnąć to wszystko. Chyba nigdy mi się to nie uda. Stwierdziłam, że jutro czeka mnie najprawdopodobniej cały dzień odwiedzin, ponieważ znając mamę i dziewczyny nie będą odstępować mnie na krok. Także i Jake oznajmił mi, że będzie już z rana, więc wolałam się dobrze wyspać, by mieć na jutro jak najwięcej siły. O ile cokolwiek mi to da, bo teraz czuję się całkowicie wypompowana, a i tak wstałam dopiero po południu.
Będąc w półśnie zauważyłam jeszcze otwierające się drzwi. Jakaś ciemna postać weszła do pokoju i zamknęła za sobą. Nie mogłam rozpoznać kim jest owa osoba. Czułam się zbyt słabo, w dodatku praktycznie spałam. Może to pielęgniarka?
- Nie wiem jakim cudem Ci się udało. Miałaś już nie żyć – usłyszałam ciężki, męski głos.
Kto to był? Nie rozumiałam co się dzieje.
- Cóż, muszę dokończyć moją robotę w taki sposób.
Widziałam jak mężczyzna zabiera coś z sąsiedniego łóżka. To chyba była poduszka.
- Może mam coś przekazać sms’em Twojej mamusi? Jakieś ostatnie słowa? – zaśmiał się – A, no i mam dla Ciebie małe pozdrowienia, od Twojego ojca. Wiesz, załatwił by tę sprawę sam, ale Ty i Twoja matka wkopałyście go do pierdla, a ja jako dobry kumpel zgodziłem się tym zająć, bo wiesz, nienawidzę konfidentów. 
Chciałam się jakoś odezwać, zacząć krzyczeć, cokolwiek. Ale już mi się nie udało. Przycisnął poduszkę do mojej twarzy i za nic nie luzował uścisku. Zaczęłam płakać, nieudolnie próbując złapać oddech. Rzucałam się, machałam rękami i nogami, ale był silniejszy. Wszystko na marne.
Nie chcę tak skończyć. A co z mamą? Kendall? Sam? Jake’iem? Nie mogę ich tak zostawić.
Nagle cały ból ustał. Zmienił zdanie? Próbowałam otworzyć oczy, ale się nie dało. Jedyne co mnie otaczało, jak i jedynym co widziałam była ciemność. Zwykła ciemność, a ja czułam się jakby ktoś pozbawił mnie uczuć. 



***


I mamy ostatni rozdział! Jak już pewnie zauważyliście, nadawcą wiadomości, które nękały Selene był kolega jej ojca. W taki oto sposób się zemścił.
Opowiadanie nie skończy się happy end'em, co już chyba wywnioskowaliście.
Epilog, czyli ostatnia część opowiadania pojawi się najprawdopodobniej w niedzielę.
Swoje odczucia co do dzisiejszego rozdziału zostawcie w komentarzu!
Do niedzieli :)

ASK

10 komentarzy

  1. Omg jak szkoda, ze taki koniec bedzie

    OdpowiedzUsuń
  2. To nie może się tak skończyć! :(
    Nie mogę uwierzyć, że to już koniec! Całe opowiadanie było wspaniałe! Czekam na epilog. 😊
    Nie wiem czy widziałaś mój poprzedni komentarz, ale zapraszam do siebie:
    ognisto-wlosa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. zawiodlam sie na tym opowiadaniu :/ to zakonczenie wzięło sie tak z dupy raptem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety wszystkim nie dogodzi. Być może, że komuś się takie spodoba, a może i nikomu nie przypadnie do gustu. Taką miałam wenę, takie zakończenie planowałam niemal od początku. To moje pierwsze opowiadanie i śmiało mogę powiedzieć, że mnie osobiście się nie podoba. Jest nieprzemyślane, to przede wszystkim. Ale cóż, człowiek uczy się na błędach :)
      W każdym razie, dziękuje, że czytałaś :)

      Usuń
  4. Ahhh szkoda myslalam ze cos jeszcze bd sie działo a tu taki szoczek! 😁 śmierć : (

    Ale i tak piszesz genialnie 😄

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy... Myślałam, że jeszcze troszkę pożyje. No i z Jake'm coś się zaczynało dziać... No szkoda, ale naprawdę dobrze mi się czytało Twoje opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super opowiadanie :) zakończenia nie zawsze muszą być szczęśliwe, a to coś nowego
    /★maniaczka★łez★

    OdpowiedzUsuń
  7. Szkoda, że kończysz. Opowiadanie było genialne i super mi się je czytało 😔

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.