wtorek, 14 czerwca 2016

Rozdział 19: Sam sobie zawiniłeś.


- Naprawdę to zrobił?
- No tak - zaśmiałam się cicho, wygodniej układając i szczelniej okrywając kołdrą.
- Wyobraziłam sobie tę scenę, niczym z filmu.
- Wiesz... Dziękuję, że praktycznie wyrzuciłaś mnie wtedy ze swojego samochodu, tylko po to, bym poszła z nim w końcu porozmawiać - parsknęłam.
- Nie masz za co. Cieszę się, że jesteś szczęśliwa i że się z nim pogodziłaś - urwała na chwilę, podczas czego lekko się uśmiechnęłam - Tylko proszę Cię o jedną rzecz... Nie zakochaj się w nim.
- C-czemu? - wyjąkałam dziwnie, nie wiedząc, z jakiego powodu postanowiła to powiedzieć.
Nie miałam zamiaru tego robić. Jake jest tylko moim kolegą, tylko i wyłącznie kolegą. Zakochanie się w nim było by złe. 
- Dobrze wiesz, jak traktował wcześniej dziewczyny - westchnęła - Zabawił się i szedł do kolejnej, tylko, że one zazwyczaj są na to chętne i nie mają nic przeciwko temu. Nadal to robi.
- Skąd możesz to wiedzieć?- To Jake. Spotkałam się z nim wystarczającą ilość razy, by to po prostu wiedzieć – urwała. 
- Nie mam zamiaru się w nim zakochiwać – zapewniłam ją. 
W odpowiedzi usłyszałam ziew, na co się lekko zaśmiałam.
- Pójdę już spać, jestem strasznie zmęczona leżeniem cały dzień, dobranoc – powiedziała.
- Dobranoc, zdrowiej – i rozłączyłam się. 
Odłożyłam telefon, uprzednio wyłączając budzik. Jutro sobota, więc nareszcie się wyśpię. Przewróciłam się na prawy bok i zaczęłam wpatrywać w okno. Zanim zasnęłam przez moją głowę przeszły niemal wszystkie wspomnienia związane z Jake’iem. Zaczynając od tych najgorszych, kończąc na najlepszych, a dokładniej sytuacji na dachu. To było naprawdę miłe z jego strony. Nie musiał mnie tam zabierać, a jednak to zrobił. 

- Dlaczego? – uśmiechnął się szeroko.
- No... bo… - zaczęłam jąkając się.
Z jednej strony chciałabym mieć możliwość oglądnięcia tego. Wtedy wiedziałabym przynajmniej co się tam działo, jak się zachowywałam, jak on się zachowywał. A tak to nic, pustka. 
- Bo nie – dokończyłam, co wywołało u chłopaka śmiech. 
- A tak szczerze? No dawaj, przecież możesz mi powiedzieć. Nie wyśmieje Cię i obiecuję, że nie skomentuje tego jakoś głupio. 
Założyłam ręce na klatce piersiowej i oparłam tyłkiem o murek. Nie, nie powiem mu. 
- Nie chcę – odpowiedziałam z nadzieją, że ta odpowiedź wystarczy by skończyć ten temat. 
- Jakoś nie chcę mi się wierzyć – głupkowaty uśmiech wstąpił na jego twarz. 
- Niby dlaczego? – prychnęłam. 
Zbliżył się do mnie o krok, zabierając tym samym jedyną drogę ucieczki dla mnie. Oparł ramiona po obu stronach talii, a ja teraz przyznaję, że obleciał mnie strach. Stresuję się, kiedy on jest tak blisko. Boję się jego ruchu i denerwuje mnie moje przyśpieszone serce. 
- Nie zrobiłbym niczego wbrew Twojej woli, wiesz to, prawda? 
Nie mogłam się powstrzymać, więc po prostu musiałam unieść wysoki brwi i spojrzeć na niego z miną „och, doprawdy?”. On to naprawdę powiedział? 
Parsknęłam śmiechem, patrząc na niego. Zrozumiał o co mi chodzi, przez co wywrócił oczami. 
- To przeszłość – oznajmił krótko. 
- Sam sobie zawiniłeś – odpyskowałam, po czym ułożyłam obie dłonie na jego klatce piersiowej i odepchnęłam go od siebie. 
- Dlaczego nie możesz po prostu zapomnieć? 
Proszę, niech nie zaczyna, niech mnie nie denerwuje. 
Wstałam z murka i odeszłam kawałek w stronę wyjścia, jednak nie zamierzałam wychodzić. 
- Bo dla Ciebie to była tylko kolejna, głupia dziewczyna, którą wykorzystałeś, a ja poczułam się wtedy naprawdę oszukana i wykorzystana – zaczęłam, postanawiając wyrzucić z siebie wszystko, co dręczy mnie w relacji z nim – Kiedy mi pomogłeś w parku albo bajerowałeś w magazynie, czy nawet gdy przyszedłeś zaprosić  na tą głupią imprezę, zaczynałam wierzyć, że może wyjść z tego całkiem fajna relacja – zaśmiałam się sarkastycznie – Nie chodziło mi o bycie parą, tylko po prostu znajomymi. Byłam wtedy nowa tutaj, nadal jestem – dodałam między zdaniami – Ale miałam nadzieję, że dzięki Tobie będę mogła się tutaj bardziej zaklimatyzować, poznać więcej ludzi i zapomnieć całkiem o popieprzonej przyszłości, a nawet o tych głupich sms’ach, które czasem dostaję. Chciałam tu zacząć od nowa, myślałam, że wszyscy są tacy jak Kendall, Sam, Chris czy Jason – mili, pomocni i w ogóle, ale wtedy pojawiłeś się ty! I zamieniłeś pół wakacji z mojego szczęścia na codzienną złość do ciebie i do siebie, zamyślając o tym jak mogłam być tak głupia – wzięłam głęboki oddech, a kiedy miałam mówić dalej chłopak mi przerwał.
- Jakiej przeszłości? Jakich sms’ach? – spojrzał na mnie wyraźnie zdezorientowany. 
Mentalnie uderzyłam się w twarz. Zdecydowanie w tym momencie mogę potwierdzić, że faktycznie jestem głupia, bardzo. Dlaczego nie potrafię panować nad tym co mówię? Cholera! 
Nie odpowiadałam, a on nadal patrzył na mnie wyczekująco. Uniósł jedną brew, jakby mówiąc „więc?”. Pokręciłam jedynie przecząco głową. Znowu pod mnie podszedł, zachowując krok odległości pomiędzy nami.
- Co jest?
- Nic, przeszłość to przeszłość, nie zamierzam jej wspominać – powiedziałam być może trochę zbyt chamsko. 
I och, dopiero teraz dotarło do mnie, co tak faktycznie powiedziałam. Niby nie zmierzam wspominać swojej przeszłości, a jednak ciągle przywołuję przy nim temat naszej nocy.
Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę drzwi. Mocno za nie szarpnęłam i wybiegłam zanim te zdążyły się zamknąć. Biegłam po schodach na dół, nieustannie słysząc za sobą dźwięk kroków stawianych przez Jake’a. Wpadłam na drzwi, prowadzące do wyjścia z bloku. Chwilę później ponownie znajdowałam się na świeżym powietrzu. Nie zdążyłam nić powiedzieć, nijak zareagować, ponieważ para silnych ramion objęła całe moje ciało. 
- Przepraszam – szepnął, jednak na tyle bym usłyszała – Nie powinienem był pytać. 

Uśmiechnęłam się na samo wyobrażenie tej sytuacji w mojej głowie. Oczywiście opowiadając o tym wszystkim Kendall, akurat ten wątek pominęłam. Nie było sensu mówić. Jeszcze jej bym się wygadała o tych wiadomościach, a tego chciałam jak najbardziej uniknąć. 
Przymknęłam oczy, starając się zasnąć jednak tej nocy było to nadzwyczaj ciężkie.
***

Uchyliłam delikatnie powieki, a następnie kilkukrotnie zamrugałam. Uniosłam się delikatnie na łokciach, chwyciłam telefon leżący na szafce nocnej i ponownie opadałam na materac, zatapiając twarz w poduszce. Jest dwunasta dziewiętnaście, pospałam sobie. Rzuciłam urządzenie gdzieś na łóżko, a sama zaczęłam się zbierać do wstawania. Kiedy już stałam o własnym siłach, rozciągnęłam się i udałam do kuchni gdzie o dziwo zastałam mamę. Zazwyczaj w soboty pracuje.
- Hej – uśmiechnęłam się i zajęłam miejsce przy stole obok niej.
Dopiero teraz, gdy po takim czasie nieustannej pracy, jeden dzień odpuściła i została w domu, zauważyłam jak mało czasu z nią spędzam. Kiedyś mówiłam jej dosłownie o wszystkich, jak mi minął dzień, co robiłam, jak się czuję, a teraz mało co z nią rozmawiam.
- Hej słoneczko – odpowiedziała i uśmiechnęła się promiennie.
Wstałam od stołu z zamiarem zrobienia sobie śniadania, jak i kawy. Po kilkunastu minutach, które były wypełnione ciszą, ponieważ ja i mama nie rozmawiałyśmy, usiadłam na swoim wcześniejszym miejscu. Zaczęłam po kolei konsumować zrobione przeze mnie kanapki, jednocześnie rozmyślając o mojej aktualnej relacji z mamą.
- Dlaczego masz dzisiaj wolne?
Kobieta spojrzała na mnie znad laptopa i ponownie dzisiejszego ranka posłała mi uśmiech.
- Będę miała cały tydzień wolny. Trwają prace remontowe w firmie, więc większość spraw będę załatwiać internetowo – chwyciła stojący obok niej kubek z kawą i napiła się.
- Chciałabyś gdzieś razem dzisiaj wyjść? Wiesz, jak kiedyś? – zapytałam po dłuższej chwili ciszy.
Na twarz mamy wpłynął jeszcze szerszy uśmiech. To miłe widzieć, że cieszy ją nawet takie zwykłe spotkanie na mieście z córką. Ale nie dziwie się, ma tylko mnie. Znaczy, wspominała nieraz o koleżankach z pracy, ale je ma na co dzień, a ze mną dość często się mija pomimo tego, że mieszkamy w jednym domu.
- Z przyjemnością, skarbie – zamknęła laptopa i wstała od stołu.
Wstawiła nasze naczynia pozostawione po śniadaniu do zlewu i w szybkim tempie je umyła, podczas czego ja tylko jej się przypatrywałam.
Mam takie niesamowite szczęście, że ją mam. Jest dla mnie najważniejsza. Zawsze dbała o mnie bardziej niż o siebie i robiła wszystko, żebym była szczęśliwa. Tak się dla mnie poświęca, tak dużo pracuje, byśmy miały jak najlepiej. Nie wyobrażam sobie, co by się stało, gdyby miało mi jej kiedyś zabraknąć.
Westchnęłam cicho, znowu przyłapując się na rozmyślaniu, co nie zdarza mi się często o tak wczesnej godzinie. Albo raczej krótko po spaniu, bo dwunastej raczej nie można nazwać wczesną. Przeniosłam wzrok na okno i podziwiałam już w pełni żyjące miasto. Nowy Jork jest piękny. Nie mam pojęcia, co się ostatnio ze mną dzieje, ale potrafię siedzieć w miejscu i tak po prostu odpłynąć. Zamyślam się, nieświadomie przywołuję wspomnienia i ignoruję wszystko dookoła. Teraz, podczas mojego rozmyślania o mieście w jakim się znajduję i wpatrywania w jeden punkt, byłam w takim amoku, że nie zauważyłam nawet mamy, która zabrała już laptopa i wyszła z kuchni. Leniwie podniosłam się z krzesła i ruszyłam w kierunku swojego pokoju. Zaraz po przekroczeniu progu pomieszczenia, zamknęłam za sobą drzwi i rzuciłam się na łóżko, wzdychając. Obróciłam się na brzuch, chowając twarz w poduszce. Podniosłam się dopiero wtedy, gdy usłyszałam dźwięk telefonu oznajmiający mi o nowej wiadomości. Odnalazłam urządzenie wśród pościeli i sprawnie odblokowałam ekran.

Od: nieznany.
Uważaj dzisiaj na siebie słoneczko J

Czułam przechodzące po moich plecach dreszcze. Tak długo ich nie dostawałam, że miałam nadzieję, że ktoś dał już sobie spokój. Owszem, myślałam o nich, często przywoływałam sobie także treść niektórych wiadomości. Jednak naprawdę chciałam, by to były tylko żarty. Wiele razy te sms’y jakby… ktoś mi poprzez nie groził, ale nic nigdy się nie stało.
- To kiedy i gdzie idziemy? – do pokoju weszła mama, delikatnie się uśmiechając.
- Może na wspólny obiad? Za godzinę, może dwie?
- Pasuje – i z tym się ulotniła.
Potrząsnęłam lekko głową i odrzuciłam telefon na poduszkę. Wstałam, zabrałam jakieś ubrania z szafy i udałam się do łazienki. Tam przebrałam się, umyłam zęby, przemyłam twarz zimną wodą, uczesałam się i na końcu zrobiłam delikatny makijaż. Kiedy wróciłam do pokoju, pościeliłam łóżko i zabierając ze sobą laptopa, usiadłam na wcześniej wspomnianym meblu. Dla zabicia czasu postanowiłam obejrzeć odcinek mojego ulubionego serialu, którego swoją drogą już dawno nie oglądałam. Czterdzieści minut pierwszego odcinka zleciało niesamowicie szybko, a z racji nadmiaru czasu postawiłam na kolejny.
- Idziemy? – usłyszałam w momencie, gdy zamykałam ostatnia kartę w przeglądarce internetowej.
W odpowiedzi ochoczo kiwnęłam głową, zamykając urządzenie i wstając z łóżka. Zgarnęłam jeszcze po drodze telefon i byłam gotowa do wyjścia.

***

- Typowe – zaśmiała się, lecz po chwili dodała – Jak w szkole?
Wzruszyłam jedynie ramionami jednak widząc, że taka odpowiedź jej nie satysfakcjonuje rozwinęłam swoją wypowiedź.
- Dobrze, ale to dopiero początek roku, więc póki co nie mam jakoś strasznie dużo nauki.
- Poznałaś kogoś nowego? Jak klasa?
- Klasa jest w porządku, a tak bliżej nikogo nie poznałam, jeśli to masz na myśli – zakończyłam uśmiechem.
W międzyczasie do naszego stolika zostały przyniesione nasze wcześniej zamówione dania i napoje. W milczeniu zaczęłyśmy spożywać posiłek. Po skończeniu rozmowy zaczęły się na nowo. Przyznaję, że brakowało mi tego. Siedziałyśmy tutaj dobre dwie godziny, ale nie żałuję ich ani trochę. Poruszałyśmy przeróżne tematy, co jakiś czas się śmiejąc lub poważniejąc, a także i dziwiąc. Zdążyłyśmy wypić kawę i zjeść po szarlotce z lodami. Aż szkoda było nam wracać do domu, ale w końcu kiedyś trzeba. I w taki oto sposób około godziny siedemnastej uregulowałyśmy rachunek i nie śpiesząc się wyszłyśmy z restauracji. Nawet jeśli to był tylko obiad, to widzę ile sprawił mamie radości. Bo przecież, co może cieszyć rodzica bardziej niż czas spędzony z ukochanym dzieckiem, niby dorosłym, ale nadal dzieckiem?
Melodyjny śmiech mojej mamy po raz kolejny dobiegł do moich uszu, gdy znalazłyśmy się już na zewnątrz. Ruszyłyśmy wzdłuż chodnika, kierując się w stronę przejścia dla pieszych. Będą już przy nich, wcisnęłam przycisk oznajmiając, iż chcę przejść na drugą stronę jezdni. Kiedy światło dla samochodów zmieniło się na czerwone, a dla pieszych na zielone mama ruszyła, natomiast ja zostałam kilka kroków za nią, ponieważ musiałam poprawić sznurówkę w bucie. Kątem oka zauważyłam biegnącego w moja stronę chłopaka, najwyraźniej śpieszącego, by zdążyć zanim światło zmieni kolory. Chcąc dogonić mamę, która już czekała na mnie po drugiej stronie drogi, szybkim krokiem zaczęłam iść przez pasy.

Moje serce dosłownie się zatrzymało, a w głowie widziałam swoją śmierć, kiedy po lewej stronie usłyszałam klakson i zauważyłam czarny, rozpędzony samochód jadący w moją stronę. Nie byłam w stanie się ruszyć, uciec czy nawet krzyczeć. Strach doszczętnie mnie sparaliżował. Przełknęłam ciężko ślinę, czując pocące i zarazem drżące dłonie. Wszystko działo się tak niesamowicie szybko, że ostatnim co poczułam było mocne szarpnięcie. 


~*~

Czytasz = komentujesz
Proszę i dziękuję :)

9 komentarzy

  1. Proszę szybko next. Za*ebisty rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyżby b bohater Jake? 😍😍

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG! Świetne i pisz szybciutko następne ;* ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej! Wpadłam ostatnio na Twojego bloga i strasznie mi sie to opowiadanie spodobało. Czekam na kolejny rozdział i przy okazji chciałam zaprosić na bloga, którego prowadzę razem z przyjaciółką:
    ognisto-wlosa.blogspot.com
    Na razie jest tylko prolog, ale nie długo dodamy pierwszy rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne ❤❤ dawaj szybko next
    /★maniaczka★łez★

    OdpowiedzUsuń
  6. Te zakończenia noo 😂 ubije serio

    OdpowiedzUsuń
  7. oNoł co się dzieje�� chce następne szybkoo �� //.Snajp.

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.