niedziela, 1 maja 2016

Rozdział 16: W co ty pogrywasz, Jake?

- Nie wolałabyś po prostu zgodzić się na znajomość od nowa? Nie nachodziłbym cię, nie prosił, miałabyś spokój i za to jednego znajomego więcej – uśmiechnął się, wsuwając ręce w przednie kieszenie spodni.
- Śpieszę się – zignorowałam jego słowa i ruszyłam w kierunku wejścia do budynku.
   Moja ręka umiejscowiła się na klamce od drzwi, jednak kiedy poczułam ucisk na nadgarstku momentalnie zatrzymałam swoje ruchy. Poczułam przechodzące przeze mnie dreszcze, nie wiedząc nawet czy pozytywne czy negatywne. W każdym razie, musiałam to jakoś opanować.
Moje ciało zostało pociągnięte w tył jednocześnie mnie obracając. Wpadłam prosto w klatkę piersiową chłopaka. Nie miałam nawet szansy się odsunąć przez otaczające mnie umięśnione ramiona, których dłonie spoczywały na dolnej części mojego kręgosłupa. Z racji, że był wyższy o kilkanaście centymetrów, uniosłam głowę ku górze napotykając jego oczy skupione na mnie. Jego oddech delikatnie łaskotał moją twarz.
- Muszę cię ostrzec – zaczął z udawanym smutkiem.
Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc o co mu chodzi.
- Za niedługo nie będzie potrafiła beze mnie żyć – zniżył swój głos do szeptu.
Wpatrywałam się w niego przez chwilę, czekając na dalszą część żartu. Jednak kiedy takowej nie otrzymałam, sama zaczęłam zanosić się śmiechem. Udało mi się nawet wyswobodzić z jego uścisku. Moja klatka piersiowa zatrzęsła się kilkukrotnie, a twarz zdobił szeroki uśmiech.
Próbując się opanować, zauważyłam jak chłopak z założonymi na piersi rękoma uważnie mi się przygląda. Parsknęłam po raz ostatni ponownie kierując do swojego mieszkania.
- Do zobaczenia, mała. I powodzenia w szkole – usłyszałam za sobą.
Minęłam windę zdając sobie sprawę z tego, że trzeba będzie na nią czekać, ponieważ aktualnie przebywa na szóstym piętrze. Ruszyłam w stronę schodów i biegłam chcąc jak najszybciej znaleźć się w domu. Przystanęłam na jednym z pięter z zamiarem złapania kilku wdechów. Muszę przyznać, że moja kondycja trochę spadła. A nawet nie trochę. Ostatnim razem biegałam blisko dwa miesiące temu, co akurat nie skończyło się zbyt dobrze. Pokręciłam energicznie głową chcąc wyzbyć się wspomnień, które momentalnie ukazały się w mojej głowie. Teraz natomiast, na myśl nasuwa mi się jedno, a właściwe nawet dwa pytania. W co on pogrywa i po co to robi?

***

- Widocznie musi być coś na rzeczy – podsumowała Kendall.
Westchnęłam na jej odpowiedź. To, że musi być coś na rzeczy wiem i ja. Nie wiem natomiast, czy jest to coś dobrego czy raczej złego. W końcu to Jake. Chłopak, którego wszyscy znają, bo jest taki świetny w nielegalnych wyścigach.
- Co ja mam zrobić? To irytujące, że tam gdzie jestem ja, jest i on. Mówi o tym, że to było pomyłką i chce zacząć od nowa. Nie wiedziałam, że obecność drugiego człowieka może mnie tak denerwować – mruknęłam poirytowana.
Przez dłuższą chwilę w samochodzie panowała cisza. Brunetka była skupiona na drodze, ale wyglądała jakby nad czymś myślała. Odwróciłam wzrok w stronę okna, również popadając w zamyślenie i jednocześnie obserwując także budzące się do życia miasto. Kostkę lewej nogi oparłam na prawym kolanie, plecami wpadłam bardziej w fotel, a brodę ułożyłam na dłoni, którą uprzednio oparłam o drzwi, tak by było mi wygodnie.
- W takim razie może spróbuj – myślałam, że się przesłyszałam. Spojrzałam w stronę Kendall, której oczy już były wlepione we mnie, oczekując mojej reakcji. Jej łagodne i spokojne spojrzenie utwierdziły mnie w przekonaniu, że te słowa naprawdę wyszły z jej ust.
- Mówisz serio?
- Tak – urwała, by sprawdzić czy światło zmieniło się już z czerwonego na zielone, po czym ruszyła – To, co zrobił nam i zapewne nie tylko nam, było głupie i żałosne, ale skoro tak się stara…
- A jeśli to jest jakiś głupi żart i znowu mnie wykorzysta?
- Tym razem na to nie pozwolisz – przeniosła swój wzrok na chwilę na mnie, puściła mi oczko, po czym ponownie patrzyła na drogę – Ani Ty, ani ja, ani Sam na to nie pozwolimy, a jeśli zrobi coś innego by Cię skrzywdzić, to my skrzywdzimy jego. Tym razem poczwórnie – dodała.
Moją twarz przyozdobił delikatny uśmiech, kiedy odwróciłam się w stronę okna, by zauważyć, że jesteśmy już na miejscu. Kendall zaparkowała na jednym z miejsc parkingowych i uśmiechnęła się zachęcająco w moją stronę. Wysiadając z auta, pomimo wczesnej pory mogłam poczuć jak słońce w przyjemny sposób ogrzewa moją twarz. Jak na tak wczesną godzinę muszę przyznać, że jest dość ciepło, a przede wszystkim parno, więc można się później spodziewać deszczu.
Pod budynkiem zebrało się już sporo osób. Wiele z nich wchodziło do środka, a niektórzy kierowali się jeszcze w stronę murków na papierosa lub by po prostu posiedzieć te dziesięć minut przed rozpoczęciem apelu. Razem z Kendall stwierdziłyśmy, że pójdziemy od razu na salę.
- A gdzie Sam? – zapytałam, gdy stanęłyśmy gdzieś na końcu pomieszczenia, obserwują jak zapełnia się ono coraz bardziej przez nowych, jak i starych uczniów.
- Nie chodzi tutaj – odpowiedziała, opierając się o ścianę.
- Czemu?
- Do tej jej nie przyjęli ze względu na kiepskie oceny ze wcześniejszej szkoły.
Kiwnęłam jedynie głową, rozglądając się po sali. Zerknęłam na zegarek znajdujący się na moim lewym nadgarstku, chcąc by to się już zaczęło. Jak na zawołanie na podest ustawiony na drugim końcu pomieszczenia wszedł oficjalnie ubrany mężczyzna. Można się raczej domyślić, że jest to dyrektor. Wygląda na około pięćdziesiąt lat, ma już siwe włosy, a jego skóra na twarzy jest pomarszczona.
Zaraz po nim wyszła równie elegancko ubrana kobieta. Ta przy nim wyglądała dość młodo. Lekko pofalowane, brązowe włosy opadały na jej ramiona. Granatowa, ołówkowa sukienka za kolano i wysokie szpilki w tym samym kolorze. Jej twarz zdobił szeroki uśmiech.
- Witam wszystkich bardzo serdecznie na rozpoczęciu roku szkolnego – zaczęła, gdy znalazła się przy mikrofonie – Zwłaszcza nowych uczniów, którzy zdecydowali się uczęszczać do naszej placówki. Nazywam się Amanda Hilton, jestem dyrektorką tej szkoły, natomiast to – odwróciła się by wskazać na stojącego za nią faceta – Jonathan Murphy, wicedyrektor – najwidoczniej się pomyliłam.
Nie słuchałam reszty jej wypowiedzi, ponieważ zaczęłam przyglądać się grupce osób przystających przy oknie. Wydaje mi się jakbym jednego z nich już gdzieś widziała, jestem tego niemal pewna. Tylko gdzie? Nienawidzę takich sytuacji. Coś wydaję mi się tak bardzo znajome albo coś na pewno wiem, ale nie mogę sobie tego przypomnieć. Frustrujące.
Chłopak najwyraźniej musiał poczuć mój palący wzrok na nim, ponieważ jego głowa zwróciła się w moją stronę, przy czym zlustrował mnie wzrokiem. Nieustannie na mnie patrzył, jakby również czuł, że już gdzieś się widzieliśmy. W końcu jednak wyciągnął telefon i coś w nim wystukał. Rzucił mi krótkie spojrzenie i odwrócił się do mnie plecami.
Westchnęłam cicho, zwracając swoją uwagę na przemawiającego teraz wicedyrektora.
- Długo to potrwa? – szepnęłam do Kendall.
- Nie powinno. Po tym idziemy do klas, a wtedy mogę Cię trochę oprowadzić po szkole jeśli chcesz.
- Chcę – uśmiechnęłam się.
- Więc drodzy uczniowie, zapraszamy do klas – usłyszałam, automatycznie patrząc na ludzi kierujących się w stronę wyjścia z sali.

***

- To by było na tyle – nauczyciel, który będzie moim wychowawcą przez ten rok uśmiechnął się – do zobaczenia jutro.
Wszyscy równo zaczęli podnosić się z zajętych przez siebie ławek. Mamy tak siedzieć przez cały rok, w każdej klasie. Moja na szczęście była ostatnią, w dodatku w lewym rzędzie. Gorzej z Kendall, której trafiła się w środkowym rzędzie i to druga. Brunetka kiwnęła głową w stronę korytarza od razu się tam kierując, a ja natomiast czekałam aż stojące przede mną dziewczyny się chociaż przesuną.
Zawsze lubiłam zawierać nowe znajomości. W poprzedniej szkole znałam wszystkich, a wszyscy znali mnie. W tej sobie chyba jednak odpuszczę. Wszystkie dziewczyny wyglądają na takie sztuczne. Wszędzie chodzą swoimi małymi paczkami, zawierającymi pustą laskę uważającą siebie za bóstwo, która rządzi pozostałymi. No tak, na pewno chciałabym do nich dołączyć i płaszczyć się przed nią na każdym kroku. Chłopaki, których jest znacznie mniej od dziewczyn w naszej klasie, dzielą się z kolei na albo typowych komputerowców spędzających swoje życie właśnie przed tym urządzeniem albo na przystojniaków, których jest znacznie mniej od tamtych i są już zajęci z tego co udało mi się zauważyć.
Także jestem przeszczęśliwa, że w klasie jest jeszcze Kendall. Dziewczyna, która mimo, że nie nakłada tony tapety i nie piszczy na widok szkolnej drużyny piłkarskiej zdecydowanie zasługuje na miano najnormalniejszej i najbardziej sympatycznej.
- Klasa wydaje się być super – powiedziałam głosem przesiąkniętym sarkazmem, kiedy brunetka pokazywać mi gdzie co się znajduje na parterze.
- O tak, jest najlepsza – kontynuowała, rozumiejąc moją aluzję.
- Jak wytrzymałaś przez dwa lata?
-  Przerwy spędzałam z Chrisem i Jasonem, którzy jak wiesz są rok starsi, więc skończyli szkołę, chociaż nadal nie wiem do końca jakim cudem. A na lekcji zazwyczaj bawiłam się telefonem, bo cóż, nauczyciele tutaj niezbyt dbają o to jak uczniowie zachowują się na lekcjach. Ich zdaniem oni mają tylko przekazać nam materiał, a to czy my weźmiemy sobie to do serca czy też nie, mało ich obchodzi…
- To twój? – przerwałam jej słysząc jak w jednej z naszych torebek wibruje telefon.
Kendall szybkim ruchem wyciągnęła urządzenie z bocznej kieszonki torebki i przesunęła palcem po ekranie, przykładając komórkę do ucha.
- Tak? Teraz? Przecież mówiłam Ci, że… No tak, ale… Daj mi skończyć mówić – dziewczyna przystanęła na środku korytarza, co zmusiło mnie do tego samego – Dobrze.
Sądząc po minie Kendall nie była zbyt zadowolona.
- Coś się stało?
- Mama dzwoniła. Jestem jej do czegoś potrzebna. Mam być szybko w domu, bo to ponoć strasznie pilne – wywróciła oczami – Przepraszam, obiecałam, że pokaże Ci szkołę…
- Pokażesz jutro – uśmiechnęłam się – Nie masz za co przepraszać.
Ruszyłyśmy w stronę wyjścia z budynku, wiedząc, że teraz szybkie wyjechanie z parkingu będzie graniczyło z cudem. Nikomu się przecież nie śpieszy. Pierwszy dzień szkoły. Niektórzy widzą swoich znajomych po raz pierwszy od dwóch miesięcy.
- Tak w ogóle to gdzie ja zaparkowałam? – Kendall zwolniła, najwyraźniej nie wiedząc w którą stronę placu się udać.
Zaśmiałam się na jej reakcję, zauważając, że jej orientacja w terenie nie wiele różni się od mojej. Wpatrywałam się w przyjaciółkę z szerokim uśmiechem, ponieważ ta sytuacja nadzwyczaj mnie bawiła. Bo czy to nie zabawne jak często i w jak głupich sprawach los może nam płatać figle?
Przyznaję, że ja takich sytuacji mam aż nad to.
Stanęłam na palcach, jakby to miało cokolwiek dać przy moim wzroście i zaczęłam rozglądać się po parkingu. Zrobiłam z dłoni daszek, przystawiając ją do czoła. Słońce dawało o sobie znać aż za bardzo. Nie dość, że dogrzewało w nasze czarne ubrania to jeszcze dodatkowo znajdowaliśmy się na placu wyłożonym betonem.
Ale po aucie ani śladu, jakby je ktoś po prostu zabrał.
- Chyba nie pozostaje nam nic innego, jak spacer po całym parkingu – po raz kolejny szeroko się uśmiechnęłam.
- Jest tak gorąco – jęknęła dziewczyna wachlując się rękami i spoglądając w idealnie dzisiaj błękitne niebo, bez najmniejszej chmurki.
- Może się rozdzielimy i tak szybciej znajdziemy?
- Chcesz potem szukać jeszcze mnie? – zaśmiała się, łapiąc za mój nadgarstek i ciągnąc w swoją stronę.
- Nie rozumiem jak można zgubić auto na parkingu czy zapomnieć gdzie się je zaparkowało. Trzeba być po prostu nami – ciągle rozglądałam się dookoła siebie.
W końcu coś przykuło moją uwagę. A właściwie ktoś, przez kogo miałam ochotę zawrócić i szukać wszędzie byle nie tu.
- Tam jest lampa! – krzyknęła ucieszona Kendall co sprawiło, że kilkoro osób odwróciło głowy w naszą stronę, patrząc na nas z dziwnym wyrazem twarzy.
- Jaka lampa? – zmarszczyłam brwi zatrzymując się – Chodź, poszukamy w tamtej części – wskazałam ręką na wymienione wcześniej miejsce.
- Ale pamiętam! Zaparkowałam obok tamtej lampy. Pamiętam jak ostrożnie otwierałam drzwi, żeby ich nie porysować. A to jedyna, która ma na sobie graffiti, bo inne są w zasięgu kamer!
Tak, los zdecydowanie nie jest po naszej, a właściwe bardziej mojej stronie.
- Okej, powiesz mi jeszcze jak mogę dojść do Twojego auta i jakoś nie być zauważona przez stojącego dwa samochody dalej Jake’a i jego kumpli?
Jej brwi uniosły się ku górze, usta lekko rozchyliły, a głowa momentalnie powędrowała w tamtą stronę.
- Gadają między sobą, a on stoi tyłem. Jak ma Cie zauważyć?
- Znając moje szczęście to…
- Nie gadaj już, chodź – pociągnęła mnie za rękę i nie patrząc w stronę chłopaków kierowała się w stronę swojego pojazdu.
Próbowałam nadążyć za dziewczyną, ciągle patrząc pod nogi, by przypadkiem się nie przewrócić. Będąc od nich zaledwie kilka kroków, spojrzałam w ich stronę kątem oka. Chłopak, którego widziałam dzisiaj na apelu kiwnął głową w moją stronę. Jestem skończona. Wspominałam już, że los nigdy nie jest po mojej stronie?
- Och, no tak. Przecież nie mogło nam się udać przejść nie zwracając przy tym uwagi kogoś, kogo chcemy tak bardzo unikać – mruknęłam sarkastycznie, na co Kendall posłała mi rozbawione spojrzenie.
Złapałam za klamkę od drzwi pasażera, niecierpliwie czekając, aż brunetka znajdzie klucze w torebce, w której nawiasem mówiąc, ma wszystko. W końcu auto wydało charakterystyczny dźwięk szarpnęłam za rączkę i zwinnym ruchem wsiadłam do środka. Kiedy miałam już zamknąć drzwi coś skutecznie mi je przytrzymało. Westchnęłam cicho, od razu się poddając i układając dłoń na kolanie. Chłopak schylił się do naszego poziomu, tak, by wygodnie było mu na mnie patrzeć.
- Jak tam pierwszy dzień w nowej szkole, mała? – uśmiechnął się, co w innych okolicznościach mogłabym uznać za całkiem atrakcyjne.
- W co ty pogrywasz, Jake? – poczułam jak Kendall szturcha mnie z łokcia w bok brzucha, więc odwróciłam się ciałem w jego stronę.

***

Czytasz = komentujesz
Proszę i dziękuję :)

Ps. Tak, nowa nazwa, jak już niektórzy mogli zauważyć na asku, bo tamta wydawała mi sie taka pospolita :')

A i do twitterowiczów. Czytacie? Dajcie #LoveMeAnywayff

9 komentarzy

  1. Świetny rozdział. Pisz szybciutko następny, nie mogę się doczekać 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Super ;) dawaj szybko next //.Snajp.

    OdpowiedzUsuń
  3. Awwww Jake nie odpuszczaj !!! 😁

    OdpowiedzUsuń
  4. Super!!! ❤❤❤
    /★maniaczka★łez★

    OdpowiedzUsuń
  5. jesteś świetna
    kocham twoje fan fiction
    czekam na następny rozdzial
    pisz szybciuko

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne! Pisz szybko next, laska! :*

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.