niedziela, 20 marca 2016

Rozdział 12: Kto by pomyślał, że potrafisz być taka niegrzeczna.


  Było około dziewiętnastej, kiedy ja od ponad dziesięciu minut stałam przed szafą, próbując znaleźć coś w czym mogłabym iść na moją „imprezę osiemnastkową”. Nagle w moje ręce trafiła czarna, obcisła sukienka. Dokładnie ta, którą zdarł ze mnie Jake.
Nie rozmyślając długo, wrzuciłam ją gdzieś w głąb szafy. Westchnęłam i usiadłam na podłodze tuż przed meblem. Spóźnię się, jak zawsze. Mam być gotowa na dwudziestą, a póki co nie jestem ani trochę ogarnięta. Nawet nie wiem w czym pójdę. Znaczy, w sumie wiem. Kendall wykrzyknęła to zdanie, kiedy już wychodziły. Problem polega na tym, że nie mam takich ubrań. Ta sukienka była jedną „gorącą” jaką posiadałam – bo tak został określony strój, w jakim mam się dzisiaj pojawić w klubie.
Wstałam ociężale mając nadzieję, że będę się chociaż dobrze bawić, co wynagrodzi mi wszystkie męki związane z przygotowaniem się. Wzięłam telefon leżący na łóżku i szybko wystukałam numer, po czym kliknęłam zieloną słuchawkę.
- Nie mam się w co ubrać – burknęłam, nie czekając na jakiekolwiek słowo brunetki, świadczące o tym, że na pewno odebrała.
 - Na pewno coś masz!
- Nie, nie mam – skłamałam, ponownie zaczynając poszukiwania. Chyba czas najwyższy zrobić w mojej szafie porządek. Łatwiej byłoby mi wszystko wysypać i w taki sposób szukać. Teraz jednak, nie miałam na to czasu.
- Będę za 10 minut. Pożyczę ci coś swojego, wezmę też swoje kosmetyki i przygotujemy się razem! – wydawała się być podekscytowana tym pomysłem. A ja potrafiłam tylko przytaknąć i podziękować.
Muszę zmienić nastawienie. Jak mam się cieszyć z czegokolwiek, skoro od razu zakładam, że to mi się nie spodoba, będzie głupie, złe czy nudne. Podziwiałam dziewczyny za wiecznie pozytywne nastawienie do życia, ale przecież od czegoś to się musi brać, prawda? Prawdopodobnie od nich samych. Coś w stylu „jeśli chcę – to mogę”. No nie tak?
Siedziałam bezczynnie na skraju łóżka rozmyślając i czekając na dziewczynę. Rozglądałam się po pokoju, szukając jakiejkolwiek rzeczy, na której mogłabym zawiesić swój wzrok. Padło na zdjęcie, oprawione w białą ramkę i stojące na biurku. Mam na nim może jakieś dwanaście lat. Idealnie pamiętam ten dzień. Byłam taka szczęśliwa, tak samo mama i tata.

Tata próbował ustawić statyw do aparatu, co nie było zbyt łatwym zadaniem, ponieważ albo się przewracał albo przechylał przez piasek, który co chwilę rozwiewał wiatr. Mama szukała czegoś w swojej wielkiej, plażowej torbie, a ja po prostu przyglądałam się wszystkiemu dookoła. Morze dzisiaj wyglądało tak pięknie. Niebo było idealnie błękitne, bez nawet najmniejszej chmurki, a promienie słoneczne przyjemnie łaskotały nasze twarze. Pomimo wiatru, dzisiaj pogoda była jedną z lepszych podczas naszego pobytu na
Fuerteventurze.
To ostatni dzień tutaj przed powrotem do domu. Zdecydowanie to było najlepsze wakacje! Rodzicie ciągle się uśmiechali, przytulali i mówili jak to się kochają i cieszą z naszego wyjazdu. Mnie samej uśmiech również nie schodził z twarzy.
Kiedy tacie w końcu udało ustawić się statyw wraz z aparatem, a mama znalazła krem chroniący przed słońcem i nas wszystkich nim natarła, ustawiliśmy się kilka kroków przed sprzętem. Samowyzwalacz zaczął odliczać od dziesięciu w dół. Tata obejmował mamę, a ja stałam tuż przed nimi. Szerokie uśmiechy zdobiły nasze twarze.

Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Chyba nigdy nie rozumiem dlaczego on się tak zmienił. Nie chcę sobie o tym przypominać. Ani o tych dobrych czasach, ani o tych złych. Te lepsze uświadamiają mi, że nigdy już tak nie będzie, nie będę mieć pełnej rodziny, a mój ojciec zostanie już na zawsze znęcającym się psychicznie i fizycznie nad swoją rodziną, złym człowiekiem, który w końcu trafił do więzienia, by zapłacić za swoje winy choć w małej mierze.
Słysząc dzwonek do drzwi, wierzchem dłoni otarłam policzek. Wzięłam kilka wdechów i wstałam, udając się do drzwi. Po drodze jednak zatrzymałam się przy biurku. Ostatni raz zerknęłam na fotografię i wsunęłam ramkę do szuflady mebla, na którym dotychczas miała swoje miejsce.
Dziewczyna rzuciła swoją torbę na łóżko, na którym chwilę później spoczęła.
- Od czego zaczynamy? – zapytała, odchylając się na rękach do tyłu.
- Włosy? – mruknęłam, opierając się tyłkiem o biurko.
Podczas kiedy Kendall kończyła kręcić swoje włosy, ja postanowiłam sprawdzić w co będę ubrana. Nurkując w dużej torbie dziewczyny odnalazłam dwie reklamówki. Bez zastanowienia je wyciągnęłam i wysunęłam zawartość. Nie myliłam się, ponieważ moim oczom ukazały się dwie, śliczne sukienki. Jedna z nich była w kolorze granatowym, bez ramiączek, podkreślająca talię i rozkloszowana na dole. Druga zaś była czarna, również podkreślająca talię, delikatnie rozkloszowana, ale na średniej grubości ramiączkach. Ta sukienka ma również głębokie wycięcie na plecach. Mogę powiedzieć, że była typowo na imprezę i znając Kendall jest ona właśnie dla mnie. I kiedy chwilę później dziewczyna wyszła z łazienki i zobaczyła jak przyglądam się ubraniu, posłała mi szeroki uśmiech, który tylko potwierdził moje przypuszczenia. Więc kiedy brunetka skończyła robić mój makijaż w szybkim tempie wsunęłyśmy na siebie nasze dzisiejsze stroje. Dodatkowo dopasowałyśmy do nich moją biżuterię, której miałam całkiem sporo, także było w czym wybierać. W małych kopertówkach miałyśmy spakowane najpotrzebniejsze rzeczy, szpilki już znajdowały się na naszych stopach, a włosy były dodatkowo utrwalone lakierem. Byłyśmy więc gotowe. Przed wyjściem dokładnie oglądnęłyśmy się w lustrze oraz zrobiłyśmy sobie kilka zdjęć.
Jadąc już autem Kendall do jej miejsca zamieszkania, gdyż dziewczyna chciała odstawić swoje auto, by potem móc spokojnie spożywać alkohol, mogę powiedzieć, że byłam coraz bardziej ciekawa dzisiejszego wieczoru. Teraz miałam o wiele więcej chęci do spędzenia urodzin w taki sposób, zamiast leżenia przez cały dzień w łóżku z laptopem. Jak się również okazało Chris i Jason także będą dzisiaj się z nami bawić. Oni wraz z Sam mają na nas czekać pod jednym tutejszych klubów.
Pierwszy raz będę na prawdziwej imprezie, w prawdziwym klubie. Aż głupio się przyznać, bo przecież dla ludzi w moim wieku, w tych czasach imprezy to jedne z lepszych rodzajów rozrywki. I korzystają z nich dość często.
Spod apartamentowca Kendall do klubu było jakieś dziesięć –piętnaście minut drogi, która swoją drogą minęła nam dość szybko. Kiedy byłyśmy już na miejscu, pomimo dużej ilości ludzi łatwo znalazłyśmy naszych przyjaciół. Przywitałyśmy przytulając każdego z osobna i zanim skierowaliśmy się do wejścia, chłopaki złożyli mi życzenia. Znaleźliśmy wolną lożę, więc tam usiedliśmy. Rozmawialiśmy na przeróżne tematy i dużo się śmialiśmy. Nie zauważyłam nawet, kiedy Sam zamówiła do naszego stolika drinki. Zorientowałam się dopiero wtedy, gdy kelnerka postawiła je przed nami na stoliku, życząc również dobrej zabawy.
- Pierwszy legalny – powiedział do mnie Chris, na co wszyscy zareagowaliśmy śmiechem.
- Wszystkiego najlepszego! – krzyknęli równo, kiedy każdy miał w dłoni swój napój, po czym stuknęliśmy się szklankami.
W krótkim czasie nasze szklanki stały się puste, a ja muszę przyznać, że to było całkiem dobre. Miałam wręcz ochotę na jeszcze jednego. Jednak wtedy wszyscy stwierdzili, że czas potańczyć, więc udaliśmy się na sam środek parkietu. Każdy tańczył tak, jak potrafił. Uśmiechy nadal widniały na naszych twarzach. Bawiłam się świetnie i stwierdzam nawet, że nie tylko ja. Nasze ręce przez większość czasu były w górze kołysząc się w rytm szybkiej muzyki. Nogi same się ruszały, a biodra kiwały we wszystkie strony. Nigdy nie uważałam, że potrafię tańczyć, bo wiem, że tak nie jest. Ale dzisiaj nie myślałam o tym ani przez chwilę. Zapomniałam o wszystkim co za dnia mnie dręczyło. Teraz liczyła się tylko dobra zabawa. Co więcej, nie sądziłam, że mogę tak odpłynąć. Oczywiście w pozytywnym słowa znaczeniu. Muzyka dobitnie zawładnęła moim ciałem. Nie zawracałam uwagi na to czy dziewczyny nadal są obok mnie. Po około dwóch godzinach tańczyłam z kim popadnie. Bez wątpienia w tym akurat duży wkład miał alkohol, którego zdążyłam już dość posmakować. W końcu na trzeźwo chyba nie byłabym w stanie zaakceptować prośby o taniec kompletnie obcego mężczyzny.
Usiadałam obok Kendall w loży, by chwilę odpocząć. To całe tańczenie trochę mnie wymęczyło. Brunetka również nie wyglądała jakby ostatnie parę godzin przesiedziała.
- Szoty? – odetchnęła szeroko się uśmiechając.
W odpowiedzi ochoczo pokiwałam głową. Zerwałyśmy się z naszych miejsc i skierowałyśmy się w stronę baru.
- Gdzie tak w ogóle jest reszta? – zapytałam w połowie drogi.
- Chłopaki znaleźli sobie jakieś dziewczyny i je teraz zabawiają, z tego co zauważyłam.
- A Sam?
- Pewnie nadal tańczy – wzruszyła ramionami i szeroko się uśmiechnęła, tak jak miała w zwyczaju.
Usiadłam na wysokim, barowym krześle czekając aż brunetka zajmie miejsce obok. Kiedy już to zrobiła, podniosła rękę dając tym znak barmanowi. Gdy szatyn znalazł się naprzeciwko nas Kendall złożyła zamówienie. Robiąc to, uroczo się uśmiechała i zalotnie wachlowała rzęsami. On również nie był jej dłużny i podczas przygotowywania zlecenia zerkał na nią szczerząc się i kilkukrotnie puszczając oczko. Wkrótce postawił przed nami w sumie sześć kieliszków nieznanego mi alkoholu. Dziewczyna obok odliczyła, po czym w szybkim tempie opróżniłyśmy po trzy lufy. W mojej głowie zaszumiało, a my wybuchłyśmy śmiechem.
- Jeszcze raz? – zaproponowałam mając ochotę bawić się dzisiaj do upadłego.
Kendall nic nie odpowiedziała, a jedynie krzyknęła do barmana prosząc o to samo. Niedługo później dołączyła do nas Sam, więc wykonałyśmy kolejną kolejkę. Na koniec zamówiłyśmy jeszcze drinki, które tym razem zabrałyśmy ze sobą do loży. Schodząc z krzesła z napojem w dłoni mało brakowało, a wylałabym całą zawartość. Jednak Sam śmiejąc się, przytrzymała mnie w talii, sama ledwo utrzymując równowagę. Usiadłyśmy na skórzanej kanapie, opierając się i smakując alkoholowego napoju. Nasze usta się nie zamykały. Zanosiłyśmy się śmiechem i bełkotałyśmy co popadnie.
Puste szklanki odstawiłyśmy na stolik i ruszyłyśmy ponownie w stronę parkietu. Teraz z większą ilością procentów we krwi, nasze ruchy były jeszcze bardziej odważne. Zdzierałyśmy sobie gardła poprzez angażowanie się w śpiew podczas naszego tańca. Trzymałam się zasady dziewczyn, mówiącej, że nawet jeśli nie znasz tekstu to wymyślaj własny. A przynajmniej tak to zawsze wygląda.
Dochodziła pierwsza w nocy, a my powoli traciłyśmy kontrolę nad własnymi ciałami. W ciągu ostatniej godziny przerywałyśmy nasz taniec około czterech razy, tylko po to by iść się czegoś napić. Impreza całkowicie nas poniosła, a ja bawiłam się jak nigdy dotąd. W klubie jest mnóstwo ludzi. Wydaję mi się nawet, że jest tu więcej mężczyzn niż kobiet.
- Daj mu swój numer – wybełkotałam z poważnym wyrazem twarzy, który chwilę później zamienił się w szeroki uśmiech.
Dziewczyna wpadła na pewien pomysł, który moim skromnym zdaniem i tak był pretekstem do tego, by napić się czegoś jeszcze. Poprosiła tego samego barmana o trzy drinki mające nazwę Blue Kamikaze. Kiedy napoje stały już na blacie przed nami, dziewczyna poprosiła o rachunek i długopis. To wyglądało całkiem zabawnie, kiedy brunetka momentami siłowała się ze słowami i starała również zachowywać postawę seksownej kobiety, także próbując z nim trochę flirtować.
Popijałam swój napój obserwując Kendall usiłującą napisać w miarę równe i czytelne cyfry na odwrocie rachunku. Gdy jej się to udało, wypiła duszkiem całą zawartość szklanki po czym wsunęła kawałek papieru pod naczynie i odsunęła w stronę szatyna.
- Uwierz, że warto – mruknęła uwodzącym tonem, kiedy chłopak popatrzył na nią zdziwiony, ale i podekscytowany faktem, że moja przyjaciółka dała mu swój numer.
- Och? – jego brwi wystrzeliły ku górze. – W takim razie pokaż na co cie stać – puścił jej oczko, odchodząc do innego klienta.
Brunetka spojrzała na mnie, a następnie na bar na drugim końcu pomieszczenia, na którym wmontowane były rury, wokół których tańczyły trzy dziewczyny. Jej wzrok ponownie wrócił na moja twarz, a jej oczy zabłyszczały. Chyba wiem, czego mogę się spodziewać. Ale w tym stanie jest to dla mnie jak wyzwanie, które muszę jak najbardziej wykonać, by pokazać wszystkim jak bardzo dobrze się bawię.
Kendall w szybkim tempie stanęła na krześle barowym, po czym stanęła na blacie. Podała mi oraz Sam swoje ręce, a ja już chwilę później stałyśmy obok niej. Rzuciła pewne siebie spojrzenie szatynowi, na co ten spojrzał na nią z rozbawieniem.
Nie myśląc długo, zaczęłyśmy tańczyć jak każdy inny, tyle, że na barze. Moje nogi same rwały się do tańca. Wykonywałam przeróżne obroty, skłony czy nawet podskoki. Wokół baru pośpiesznie zebrała się dość duża grupa mężczyzn, pożerając nas wzrokiem. Wraz z dziewczynami byłyśmy w centrum uwagi i miałyśmy swoje pięć minut. Śpiewałyśmy, krzyczałyśmy i śmiałyśmy się w głos. W pewnym momencie nasze kroki wydawały się być coraz bardziej pociągające i kuszące, a przynajmniej tak to dla mnie teraz i w tym stanie wyglądało. Słyszałam gwizdy oraz krzyki wydawane przez naszą „małą” publiczność.
Jeździłam dłońmi po swoim ciele, nie zwracając uwagi na kompletnie nic. Była w swoim świecie i czułam się, jakbym była sama. Ocknęłam się dopiero wtedy, gdy poczułam owijające się wokół moich nóg męskie, umięśnione ramiona. Spojrzawszy w dół ujrzałam przystojnego szatyna. Wydawało mi się jakbym go znała lub co najmniej gdzieś widziała.
Chłopak stanowczym ruchem zdjął mnie z blatu. Przewiesił mnie sobie przez ramię, a ja nie wiedząc jak do końca powinnam była zareagować po prostu się śmiałam. Ale cóż, procenty robią swoje.
Kiedy mój nowy towarzysz przyparł mnie do ściany moje ręce umiejscowiły się na jego barkach, podczas kiedy on zanurzył swoją twarz w mojej szyi.
- Kto by pomyślał, że potrafisz być taka niegrzeczna – wymruczał seksowanie do mojego ucha.
Przygryzłam dolną wargę, nadal starając sobie przypomnieć sytuację w jakiej go spotkałam.
- Wyglądasz dzisiaj tak cholernie gorąco… - urwał, by spojrzeć mi w oczy.
Jego dłonie zjechały na dolną część moich odkrytych pleców przytrzymując mnie, ponieważ czułam, że moje nogi są teraz jak z waty.
Zauważyłam w jego oczach pewien błysk, przez co na mojej twarzy wymalowało się rozpoznanie. 


~*~

Czytasz = skomentuj 
Proszę i dziękuję :) 


11 komentarzy

  1. Kurwa zajebiste!!! Oby to był ten kogo mam na myśli 😍😍😍

    OdpowiedzUsuń
  2. Super!!! W sumie jak zawsze!!!! Piszesz zajebiste opowiadania

    OdpowiedzUsuń
  3. WOW! No to Selenka pojechała na całego!😅 Rozdział bardzo fajny, noe mogę się doczekać następnego!😉

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział :) 18-ka na całego. Nie mogę się doczekać dalszej części :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Prosze nie w tym momencie 😢😢😢

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne zajebiste i wgl najlepsze czekam na nastepny rozdział pisz szybko ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Super, dawaj dalej .. 👌💞

    OdpowiedzUsuń
  8. Super!!! Po tobie niczego innego nie można się spodziewać. Piszesz na prawdę cudowne opowiadania. Szkoda że jest coraz mniej komętarzy :( Z niecierpliwością czekam na więcej... ❤❤❤
    / ★maniaczka★łez★

    OdpowiedzUsuń
  9. Czekam na #13

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam, witam... Czytam twojego bloga... od wczoraj i przeczytałam wszystko !
    Chciałabym cię zaprosić do mnie
    http://kilkawad-duzozalet.blogspot.com/
    Pozdrawiam, Foromica!

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.