Dlaczego nie mogłam posłuchać reszty i pozwolić się odwieźć
Jasonowi? Do domu zostały mi dwie przecznice, a ten koleś jest naprawdę dziwny.
Może powinnam zacząć krzyczeć? Nie, jeszcze nie. Muszę jakoś dojść do głównej
drogi. Przyśpieszyłam tempo, ale on robiąc wielkie kroki i tak był tuż za mną.
A może powinnam zadzwonić do kogoś?
Przez moje ciało przeszła ulga, a z ust wydostało się
ciche westchnięcie, kiedy chłopak najzwyczajniej mnie wyminął.
Jestem popieprzona.
Przez te sms’y boję się nawet najzwyklejszych rzeczy.
Zwolniłam nieco, ponieważ od praktycznie biegu bolały
mnie nogi. Wkrótce byłam już w domu. Całe szczęście. Ściągnęłam buty i kopnęłam
je gdzieś na bok. Od razu skierowałam się do łazienki. Zrzuciłam z siebie
ubrania, związałam włosy w niechlujnego koka i weszłam do kabiny prysznicowej.
Gorąca woda spłynęła po moim ciele, a ja maksymalnie się rozluźniłam. Stałam
oparta o ścianę przez coś, co wydawało się być godzinami. W końcu jednak
zakręciłam kurek i wyszłam z kabiny. Od razu owinęłam się ręcznikiem, a na
mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Osuszyłam się dokładnie materiałem, po
czym założyłam na nagie ciało szlafrok. Rozpuściłam włosy, przeczesałam je i
umyłam zęby. Jedyne czego mi teraz potrzeba, to sen. Zdecydowanie.
Było coś po północy, kiedy opadłam zmęczona
na łóżko. Miałam na sobie dłuższą koszulkę, ledwo zakrywającą tyłek, w której
spałam podczas lata, ponieważ w nocy jest ciepło. Ułożyłam się jak najwygodniej
i chwyciłam telefon leżący na szafce nocnej. Nie miałam żadnego powiadomienia,
żadnej wiadomości ani nic innego, co mogło by mnie bardziej zainteresować, więc
zablokowałam telefon i odłożyłam go na poprzednie miejsce. Zamknęłam oczy,
czując coraz większe zmęczenie. Byłam w półśnie, kiedy usłyszałam dzwonek do
drzwi. Podniosłam się do pozycji siedzącej, mrugając i próbując się rozbudzić.
Czyżby mama już wróciła?
Nie wzięła ze sobą kluczy?
Zerwałam się z łóżka, szybkim krokiem kierując się do
drzwi. Sprawnie używając klucza, otworzyłam je z zaspanym wyrazem twarzy. Nim
mogłam jakkolwiek zareagować, do mieszkania wpadł Jake, ledwo trzymając się na
nogach.
- Cześć skarbie – maksymalnie się do mnie przysunął, a
jego alkoholowy oddech uderzył w moją twarz. Złapał mnie w talii i przyciągnął
do swojego ciała - tak, że nasze klatki piersiowe się tykały – z zamiarem
pocałowania mnie.
Był pijany. Kompletnie pijany. Facet w takim stanie, o
tak późnej porze nie wróży nic dobrego. Nie raz się o tym przekonałam…
- Co ty do kurwy robisz? – układając dłonie na jego
torsie, odepchnęłam go o siebie.
- Chciałem cię zobaczyć – wybełkotał, chwiejąc się na
nogach.
Po cichu policzyłam do dziesięciu, próbując się
uspokoić. Mój oddech był nierówny, a klatka piersiowa unosiła się i opadała w
szybkim tempie, spowodowanym przez moją złość.
- Wyjdź – syknęłam.
Otworzyłam szeroko drzwi pokazując tym, że ma to
zrobić teraz. Nie chcę go widzieć.
On natomiast, nic sobie z tego nie robił. Stał,
opierając się o ścianę i intensywnie we mnie wpatrując. Nie należę do osób
cierpliwych i łatwo się denerwuję. Jake i cała ta sytuacja skutecznie podnosi
moje ciśnienie.
- Nie słyszałeś co powiedziałam? Wyjdź, kurwa, zanim
zadzwonię na policję – powiedziałam wkurzona. Każde słowo przesiąknięte było
jadem. Śmiało mogę powiedzieć, że jedyne co do niego czuję, to nienawiść.
Odkleił się od ściany i ponownie do mnie podszedł.
Chcąc jak najszybciej to zakończyć, ułożyłam prawą rękę na jego torsie,
wypychając go za próg. On jednak nie chciał ustąpić, a tylko bardziej zaczął na
mnie napierać. Otoczył ramionami moją talię i nachylił się. Patrzył prosto w
moje zaspane i zmęczone oczy. Jego natomiast były zaczerwienione i przymrużone.
Próbowałam się cofnąć, ale na marne. Ostatnio wszystko jest przeciwko mnie.
Przekręciłam głowę na bok, uniemożliwiając mu kontakt
wzrokowy. Przez gwałtowny skręt, moje włosy opadły mi na twarz, skutecznie ją
zasłaniając.
Jake zabrał jedną rękę z mojej talii, ale tylko po to,
by wsunąć kilka kosmyków moich włosów za ucho. Po tym złapał mój podbródek i
obrócił moją twarz, w jego stronę.
- Czemu taka jesteś? Dlaczego nie pozwolisz nam zacząć
od nowa? – tchnął w moje usta.
Patrzyłam wszędzie, tylko nie na niego. A przynajmniej
się starałam.
- Bo nie chcę? Tak ciężko ci to zrozumieć? Daj mi
cholerny spokój.
Cicho się zaśmiał, co tylko zirytowało mnie jeszcze
bardziej.
- Och, ja tak łatwo nie odpuszczę. Mam nadzieję, że o
tym wiesz – na te słowa, spojrzałam w jego oczy. Chłopak wykorzystał moment, a
ja nadal nie do końca rozumiejąc jak to się stało, poczułam jego ciepłe wargi
na swoich. Jeszcze bardziej zaskoczył mnie fakt, że go nie odepchnęłam. Nie
odwzajemniłam również pocałunku. Po prostu pozwoliłam mu się całować.
Jak i dlaczego?
Te dwa słowa krążyły po mojej głowie podczas tej –
wydawałoby się krótkiej – chwili. Dopiero myślałam o tym, jak bardzo go
nienawidzę, a teraz pozwalam mu się całować?
Co ze mną jest nie tak?
Jake kopnął drzwi, tym samym pozwalając zamknąć im się
z hukiem. Przyparł mnie do ściany obok i nadal całował, a ja po dłuższej chwili
przełamałam się, oddając pocałunek. To mi się śni? Czy ja naprawdę obściskuję
się z Jakiem po tym jak mnie wykorzystał, a ja powiedziałam mu niezliczoną
ilość razy, aby mnie zostawił i że go nienawidzę? Tak, chyba tak. Co tylko
utwierdza mnie w przekonaniu, że ze mną ewidentnie jest coś „nie halo”.
Jego dłonie jeździły wzdłuż mojej talii, aż w końcu
lewą dłonią złapał moje udo, unosząc je i oplatając sobie wokół pasa.
Zaczęłam bardziej intensywnie myśleć o sytuacji w
jakiej się teraz znajduję. Mój zdrowy rozsądek powoli zaczął wracać, a ja
opamiętałam się. Oderwałam się od niego jak oparzona w momencie w którym
usłyszałam otwieranie drzwi. Odepchnęłam go na bezpieczną odległość, wierzchem
dłoni wycierając usta.
- Mama? – pisnęłam, kiedy w progu stanęła moja
rodzicielka. Postawiła swoją walizkę tuż obok mnie. Wyglądała na zmęczoną,
lekko zszokowaną i ciekawą wyjaśnień. Cóż, nie dziwie się. Pewnie zareagowała
bym podobnie, gdybym wróciła po kilku dniach z wyjazdu służbowego, około
pierwszej nocy i zastała córkę w koszulce i pijanego chłopaka obok.
Jake ogarniając co się tak właściwie teraz dzieje –
nagle stał się trzeźwy. Nie do końca co prawda, ale na pewno był bardziej
świadomy tego co robił, nie to co wcześniej.
- Um.. dobry wieczór? – powiedział patrząc na moją
mamę.
- Dobry wieczór – odpowiedziała spokojnie zerkając na
mnie.
Ja natomiast miałam wzrok wlepiony w chłopaka.
- Będę już leciał. Wybacz, że przyszedłem tak późno –
skinęłam głową, patrząc na swoje stopy.
Wkrótce usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi. Jeśli mam
być szczera, bałam się spojrzeć na mamę. Głównie przerażała mnie jej reakcja.
Bez wątpienia nie będzie ona należała do najmilszych. Fakt, moja mama jest
naprawdę w porządku. Pozwala mi na wiele rzeczy, nie przyczepia się do byle
czego i ogólnie dobrze się nam razem żyje. Ale potrafi też wyciągnąć
konsekwencje, przekonałam się o tym nie raz.
- Mogłabyś wyjaśnić, dlaczego jakiś chłopak był tu u
ciebie o takiej porze, a ty jesteś półnaga? – spojrzałam na nią z rozszerzonymi
oczami, rozumiejąc jej mniemania.
- Nie, mamo to nie tak! – pisnęłam.
- A jak?
- Przysięgam ci, że to o czym pomyślałaś nie jest
prawdą. Uwierz mi, naprawdę – perswadowałam, po czym opowiedziałam jej zmyśloną
historyjkę, która kończy się Jakiem w naszym domu o tak późnej porze, ponieważ
zapomniał, że schowałam jego telefon do mojej torebki, kiedy byliśmy razem z
paczką na mieście i teraz po niego wrócił, a ja już praktycznie spałam.
Widziałam, że ciężko jej było uwierzyć. Komu by nie
było? Nigdy nie byłam dobrą aktorką i nie potrafiłam kłamać.
Skończyło się na tym, że mama stwierdziła, że „porozmawiamy
o tym jutro, ponieważ teraz jest późno i powinnyśmy położyć się już spać.”
Kiedy wygodnie ułożyłam się w łóżku, zasnęłam niemal
od razu. Bez zbędnych myśli o tym co się dzisiaj wydarzyło.
Przetarłam leniwie oczy i ociężale podniosłam się do pozycji siedzącej.
Zamrugałam kilkukrotnie oczami , na końcu zaciskając je, by przyzwyczaić się do
światła dziennego. Czarny zegar z białymi wskazówkami oraz liczbami oznajmiał
mi, że powinnam już wstawać. Jest 11:48. Czułam się zaskakująco wyspana.
Odrzuciłam kołdrę i nadal siedząc, postawiłam stopy na podłodze. Nagle
wczorajsze wspomnienia powróciły do mojej głowy, dając znać, że coś takiego się
wydarzyło. Znaczy.. wczorajsze jak wczorajsze, ponieważ wszystko działo się już
po północy, ale cóż… nie ważne.
Powolnym krokiem ruszyłam w stronę kuchni. Zastałam
tam siedzącą i kończącą już swoją kawę mamę. Przywitałam się i zaczęłam
przygotowywać sobie śniadanie. Do czajnika wlałam wody, a następnie postawiłam
go na gazie, w celu zrobienia kawy. Z lodówki wciągnęłam mleko, a z szafki
płatki. Połączyłam ze sobą składniki w miseczce i usiadłam na blacie, po czym
zaczęłam jeść przygotowany przeze mnie posiłek. Po jego skończeniu włożyłam
naczynie do zmywarki i usiadłam do stołu, naprzeciwko mamy z kubkiem w ręku.
Wiedziałam, że chciała ze mną porozmawiać.
- Więc, mogłabyś mi przypomnieć czemu to wszystko się
wydarzyło? – powtórzyłam to, co wczoraj i siedziałam w milczeniu, oczekując
słów mamy.
Kiedy skinęła głową pokazując, że rozumie, westchnęłam
z ulgą. Wiedziałam jednak, że nie bardzo mi wierzy.
Po tym kobieta zaczęła wypytywać o moje zajęcia
podczas jej nieobecności. Pominęłam kilka szczegółów, a parę innych rzeczy
zmieniłam. Tak będzie lepiej.
Rozmawiałyśmy na przeróżne tematy. Mama opowiedziała
mi również o swoim pobycie w San Francisco. W końcu rozmowa zeszła na moje
osiemnaste urodziny, które będą już za tydzień.
- Jak zamierzasz je świętować? – zapytała, patrząc na
mnie z uśmiechem.
- Nie zamierzam. Nie mam tutaj tylu znajomych by
zrobić imprezę. A oni pewnie nawet nie wiedzą kiedy mam urodziny, jakoś nigdy
im o tym nie wspominałam, więc… - urwałam.
- Ale przecież to 18-stka! Ma się ją raz. Powinnaś
jeszcze o tym pomyśleć – rzuciła z uśmiechem i wstała od stołu. Wstawiła nasze
kubki do zmywarki i udała się do swojego pokoju.
*tydzień później*
Obudził mnie dzwonek mojego telefonu. Myślałam, że ktoś do mnie dzwoni, więc na
oślep przesunęłam palcem po ekranie, nadal nic nie widząc poprzez zaspane oczy,
które dodatkowo drażniło słońce.
- Halo – mruknęłam niezadowolona z faktu, że ktoś
budzi mnie w ostatnią sobotę wakacji, którą mam zamiar przespać przed rokiem
szkolnym, zaczynającym się już za 2 dni.
Nie usłyszałam odpowiedzi, więc bardziej przypatrzyłam
się w ekran. Minęła chwila, zanim zaczęłam wyraźnie widzieć litery.
Okazało się jednak, że nikt do mnie nie dzwonił. To
był tylko budzik.
Kretynka.
Ponownie rzuciłam się na poduszki, starając się
zasnąć. Niestety nie mogłam, ponieważ mój telefon znowu zaczął dzwonić, a ja
tym razem dla upewnienia, że nie będę gadać do budzika, spojrzałam na
wyświetlacz.
- Słucham – burknęłam, przykrywając tylko jedną nogę i
przewracając się na bok.
- Wszystkiego najlepszego! – usłyszałam donośny krzyk,
co sprawiło, że odsunęłam nieco telefon od ucha. Usłyszałam również jak Kendall
i Sam śpiewają „Sto lat”, po czym wybuchają śmiechem.
- Zaraz u ciebie będziemy!
- Co?
- Jesteśmy w drodze, będziemy za mniej niż dziesięć
minut! – cmoknęła Kendall i się rozłączyła.
Zdecydowałam się zwlec z łóżka i udać do kuchni, czyli
tak, jak zawsze. Na blacie w pomieszczeniu zastałam mała torebeczkę i kartkę.
Wszystkiego
najlepszego kochanie! Mam nadzieję, że prezent Ci się spodoba.
Kocham, mama.
Sięgnęłam po torebkę i wysunęłam z niej zawartość. Malutka koperta. Powoli ją
otworzyłam, a ze środka wypadł łańcuszek. Był śliczny. Idealnie srebrny,
lśniący z przywieszką drobnego serduszka, na którym wygrawerowana była litera „S”. Uśmiechnęłam
się, obracając w dłoni przedmiot.
Moje rozmyślenia przerwał dzwonek do drzwi.
Pośpiesznie ruszyłam w stronę hollu i z radością wymalowaną na twarzy
otworzyłam drzwi.
- Kawy? – zapytałam już po tym, jak dziewczyny
wyściskały mnie i złożyły życzenia. Szczerze, nie spodziewałam się, że będą
wiedzieć lub pamiętać.
Przytaknęły ochoczo głowami, a ja zabrałam się do
roboty. Po wsypaniu czarnego proszku do trzech kubków, zaczęłam przeszukiwać
lodówkę.
- Już się nie mogę doczekać dzisiejszej imprezy! –
wypaliła Sam.
Spojrzałam na dziewczyny, marszcząc brwi.
- Jakiej imprezy?
- No twojej. Idziemy do klubu. Osiemnaste urodziny ma
się tylko raz! – nie, tylko nie to.
Być może mi się wydaje, a być może i nie, ale
ostatnimi czasy zrobiłam się chyba trochę aspołeczna.
Mój telefon, leżący na blacie zawibrował, przez co
niezauważalnie się przesunął. Sięgnęłam po niego i otworzyłam nową wiadomość.
Od: Jake.
Najlepszego, piękna :)
Wiem jedno. To będzie długi dzień.
~*~
Jeśli gdzieś pojawią się literówki lub błędy, z góry
za nie przepraszam. Pisałam ten rozdział na pół śpiąco, także wybaczcie.
Czytasz = skomentuj
Nareszcie, nie mogłam się doczekać. Jest super, zresztą jak zawsze. ❤❤❤❤❤
OdpowiedzUsuń/★maniaczka★łez★
Skarbie pisz szybko następny
OdpowiedzUsuńFajny rozdział. Oby tak dalej :D
OdpowiedzUsuńSupcio
OdpowiedzUsuńTaki Jake jest zajebisty 💜😍😍❤
OdpowiedzUsuńHahahha ta impreza musi być epicka!! Jak kazda 18😂😂
Świetne 👏😻
OdpowiedzUsuńdoobre, nie moge sie doczekac imprezy<3
OdpowiedzUsuńDługo oczekiwany, na pewno w następnej część dużo będzie się działo :) jak zawsze super :D
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę doczekać się następnego ��✌������
OdpowiedzUsuńGENIALNY!Nie mogę się doczekać następnego. Oby dużo się działo!😘😍
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz, bardzo ciekawe opowiadanie.. nic dodać, nic ująć. Brawo! ;)
OdpowiedzUsuńhttp://whitewilloww.blogspot.com
Boże kocham cie dziewczyno.Super fan fiction.Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy
OdpowiedzUsuń