poniedziałek, 29 lutego 2016

Rozdział 10: Zacznijmy od nowa.

- Cholera – mruknął – Przepraszam – kucnął przede mną i podał mi dłoń z zamiarem pomocy.
Prychnęłam i podniosłam się o własnych siłach, a następnie strzepałam ze spodni kurz.
- Nadal jesteś o to zła? – lekko się uśmiechnął, na co ja spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Czy on naprawdę o to zapytał?
Roześmiałam się głośno.
- Czy z tobą wszystko okej? – nie odpowiadał, więc kontynuowałam – Wykorzystałeś mnie. Upiłeś i robiłeś ze mną co chciałeś. Mam ci za to dziękować? – nie czekając na jakikolwiek odzew z jego strony ruszyłam w stronę wyjścia, przy okazji uderzając go ramieniem.
- Jeszcze do mnie wrócisz, skarbie – usłyszałam, ale nie miałam zamiaru na to odpowiadać.
Na szczęście dziewczyny w tym czasie nie zmieniły sklepu, więc łatwo je odnalazłam. Oglądając bluzy, powtarzałam sobie w głowie scenę z przed kilku minut. To wszystko jest popieprzone. Na początku był taki miły. Pomógł mi wtedy w parku. Uroczo się uśmiechał. Dlaczego w moim życiu najpierw jest fajnie, nieźle się zapowiada, a potem dzieją się takie pokręcone rzeczy? Za niedługo się okaże, że Sam i Kendall tylko udawały moje przyjaciółki. Albo, że mama mnie adoptowała. Zaśmiałam się cicho do siebie z ironią. Ale moje życie właśnie takie jest.
- Halo! Ziemia do Seleny! – kilkukrotnie zamrugałam, po chwili patrząc na machającą dłoń Kendall przed moją twarzą. – Gdzie odleciałaś? – zaśmiała się.
- Um? Ja… - no wiesz, myślałam o moim dziwnym życiu, które w jednej chwili jest cudowne, a w następnej nie do zniesienia oraz o tym, że zaczynałam całkiem lubić Jake’a, ale wtedy on postanowił mnie wykorzystać.
Zaśmiałam się niezręcznie, chcąc obrócić to w żart. Potarłam nerwowo swoje nadgarstki i odetchnęłam z ulgą, kiedy zobaczyłam jak dziewczyna przewraca oczami z szerokim uśmiechem.

- Wiesz, chyba sobie odpuszczę – mruknęłam do telefonu jednocześnie wyciągając z zamrażarki lody.
- Przecież nie będziesz siedzieć sama w domu w piątkowy wieczór! – pisnęła.
- No całkiem sama nie. Mam jedzenie i filmy i… - zaczęłam jednak dziewczyna postanowiła mi przerwać.
- Idziesz i tyle.
Jęknęłam niezadowolona pokazując tym moją frustrację.
- Będę po ciebie o 20 – cmoknęła i chwilę później usłyszałam dźwięk przerwanego połączenia.
Westchnęłam wiedząc, że nie mam nic do gadania w tej sprawie. Zerknęłam na zegar ścienny ukazujący dziewiętnastą cztery. Jeśli chce wyjść do ludzi powinnam zacząć się ogarniać. Po całym dniu spędzonym w łóżku z laptopem, bez grama makijażu na twarzy i nie ułożonymi włosami nie wygląda się dobrze. Schowałam lody z powrotem do zamrażarki, burcząc pod nosem. Naprawdę nie mam ochoty dzisiaj nigdzie wychodzić, a już na pewno nie tam, gdzie będzie mnóstwo ludzi i prawdopodobnie Jake.
- Przecież on jest tam najlepszy – mruknęłam sarkastycznie, wykrzywiając się przy tym.
   Przejechałam rozgrzaną prostownicą po pasemku moich włosów. Odłożyłam urządzenie i wysunęłam wtyczkę z gniazdka. Zmierzwiłam włosy, delikatnie i artystycznie je roztrzepując. Jakkolwiek to brzmi. Wychodząc z pokoju, po drodze wzięłam telefon leżący na łóżku. Usiadłam na półce przeznaczonej do przechowywania butów i chwyciłam swoje białe conversy. Kiedy wiązałam drugą sznurówkę po mieszkaniu rozległ się odgłos dzwonka do drzwi. Nie musiałam nawet wstawać, ponieważ drzwi otworzyły się, a ja ujrzałam uśmiechnięte od ucha do ucha Kendall i Sam.
- Gotowa? – one były najwidoczniej niesamowicie podekscytowane dzisiejszym wieczorem. Natomiast ja - całkowicie przeciwnie. Wstałam, poprawiając ubrania tak, by dobrze na mnie leżały. Zgarnęłam z komody klucze i wskazałam dłonią w stronę wyjścia z mieszkania dając tym znak dziewczyn, by wyszły jako pierwsze. Po upewnieniu się, że drzwi na pewno są zamknięte ruszyłyśmy w stronę windy.
Oparłam się o ścianę, przymykając oczy i obmyślając jak mogę przetrwać następne kilka godzin.
- Och, no weź dziewczyno! Uśmiechnij się! – lekko się uśmiechnęłam na słowa Sam. To naprawdę kochane z ich strony, że próbują wprawić mnie w dobry humor, pomimo tego jak uparta i nieznośna momentami jestem. Kendall stanęła tuż przede mną. Umieściła swoje palce wskazujące w kącikach moich ust i podniosła je ku górze, chcąc tym wymusić u mnie uśmiech. Zaśmiałam się na jej gest. Kiedy winda wydała charakterystyczny dźwięk, a drzwi otworzyły się ruszyłyśmy w stronę wyjścia z apartamentowca, kierując się do samochodu Kendall. Usadowiłam się na tylnym siedzeniu, a dokładniej na środku. Sam pstryknęła kilkoma guzikami przy radiu, dzięki czemu zaczęły rozbrzmiewać najnowsze hity. Położyłam głowę na łokciach, które ułożyłam na oparciu siedzenia pasażera. Przyglądałam się dziewczynom, które tego dnia miały najwyraźniej bardzo dobry humor. Śpiewały wszystko co leciało w radiu, a nawet jeśli nie znały tekstu do którejś piosenki, to wymyślały własny. Jakim cudem one mają wiecznie pozytywne nastawienie do życia, uśmiechy na twarzach i świetne humory?
Poczułam wibracje w tylnej kieszeni spodenek. Wysunęłam z niej telefon i włączyłam wyświetlacz.
Jedna nowa wiadomość od: nieznany.
Przełknęłam ślinę, nie pewnie klikając na ikonkę wiadomości. Myślałam i miałam nadzieję, że ten ktoś dał sobie spokój. Przez ostatnie kilka dni była cisza. Nie dostawałam żadnych, głupich sms’sów. Aż do teraz.

Od: nieznany.
Miłej zabawy! Oby nic złego Ci się nie stało…:)

Wpatrywałam się w ekran telefonu. Po chwili odetchnęłam, nie zauważając nawet, że wstrzymywałam oddech. Zastanawiałam się przez moment co z tym zrobić. Przecież to jest jakieś chore.
Usuń.
Schowałam urządzenie, próbując zapomnieć o treści wiadomości. Ponownie oparłam się o oparcie fotela i przyglądałam się drodze. Powoli zaczyna się ściemniać, a ludzi idących chodnikiem jest coraz więcej. Wkrótce dotarłyśmy na miejsce. Z głośników rozbrzmiewała muzyka, a ludzie, których było już całkiem sporo, dobrze się bawili. Kendall zaparkowała swoje auto wśród innych, trochę dalej od magazynu. Szłam tuż za dziewczynami, aż w końcu dołączyłyśmy do Chrisa i Jasona.
Udawałam, że dobrze się bawię. Mało się odzywałam, ale uśmiechałam się i śmiałam wtedy, kiedy inni. Czas leciał mi niemiłosiernie wolno. Naprawdę nie chciałam tutaj teraz być. Najzwyczajniej w świecie nie miałam na to ochoty, ani humoru. A kiedy zobaczyłam nadjeżdżający samochód Jake’a, nie marzyłam o niczym innym, jak tylko o tym, by jakimś cudem znaleźć się teraz w domu. Spojrzenie jakim go obdarzyłam, gdy wysiadł z pojazdu, było zimne i puste. Nie przeszkadzało by mi, gdybym przestała go widywać, spotykać czy nawet słyszeć o nim.
Na moje nieszczęście, on postanowił podejść tutaj, do naszej grupki i przywitać się z chłopakami. Wymienił z nimi męskie uściski dłoni, po czym chwilę rozmawiali. Przez cały ten czas wpatrywałam się w swoje buty, nie chcąc na niego patrzeć, a tym gorsza nawiązać jakiegokolwiek kontakt wzrokowy. Kiedy na chwilę uniosłam wzrok do góry zauważyłam, że dziewczyny patrzą na niego z morderczym spojrzeniem. Delikatnie się uśmiechnęłam.
Mój telefon zaczął wibrować, ale tym razem znacznie dłużej.
Mama dzwoni.
- Zaraz wracam – mruknęłam do stojącej obok mnie Sam.
Odeszłam kawałek dalej, odbierając połączenie.
- Halo? – zaczęłam i w tym samym momencie zaczęły się krzyki oraz piski, które prawdopodobnie oznaczały, że rozpoczyna się pierwszy wyścig.
- Selena, kochanie hej – niewyraźnie usłyszałam głos mamy.
Postanowiłam wejść do magazynu, ponieważ wiwatowanie i okrzyki nie cichły.
Czy to nie tutaj go poznałam? I to w podobnej sytuacji?
Znaczy, poznałam go już wcześniej, ale tak bardziej to tutaj.
- Co u ciebie, mamo? – usiadłam na jednej z kanap, pochylając się do przodu. Oparłam lewy łokieć na kolanie, a na wierzchu dłoni ułożyłam głowę.
- Jest świetnie. Mam masę roboty, ale podoba mi się to. A jak ty sobie radzisz?
- Całkiem dobrze – zaśmiałam się.
- Skarbie, muszę już kończyć. Trzymaj się i do zobaczenia za dwa dni! – cmoknęła po kilkunastu minutach rozmowy, a ja po swoim pożegnaniu rozłączyłam się. Wstałam z kanapy i poprawiłam ubrania, tak jak miałam w zwyczaju. Ruszyłam w stronę wyjścia, chowając w międzyczasie telefon. Kiedy miałam złapać za klamkę, drzwi gwałtownie się otworzyły.
- Tutaj jesteś! Znowu tak po prostu zniknęłaś, bez powiedzenia gdzie idziesz – ręce Kendall wystrzeliły ku górze, ukazując jej przejęcie.
Cicho się zaśmiałam.
- Przecież powiedziałam, że zaraz wracam – spojrzałam na nią z rozbawieniem.
- Zaraz to nie 20 minut, z tego co mi wiadomo – przewróciła oczami, ale również się uśmiechnęła. Jednak jej uśmiech szybko znikł, a ona spojrzała na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Zmarszczyłam brwi, domagając się wyjaśnień.
- Jake o ciebie pytał. Mówił, że chciałby z tobą porozmawiać – przez chwilę nad tym myślałam, po czym stanowczo pokręciłam głową.
- Nie, nie mam zamiaru z nim rozmawiać – przekroczyłam próg i wyszłam na zewnątrz. Zaczęłam kierować się w stronę reszty grupy. Na szczęście teraz już go tam nie było. Jednak nie dane było mi tam dojść, ponieważ poczułam ucisk na nadgarstku. Obróciłam się i widząc znajomą twarz starałam się wyrwać swoją dłoń.
- Puść – syknęłam.
- Chcę z tobą porozmawiać – podszedł o krok bliżej. Spojrzałam na stojącą obok Kendall, dając jej tym samym znak, by mi jakoś pomogła.
- Wiesz, myślę, że ona nie chce z tobą rozmawiać – wtrąciła się.
- Dwie minuty, okej? – podjęłam ponowną próbę uwolnienia nadgarstka, ale ponownie mi się nie udało.
- Najpierw mnie puść – po tych słowach momentalnie ustąpił. Cofnęłam się o krok, zakładając ręce na klatce piersiowej. – Mów, co masz mówić – mruknęłam, nawet na niego nie patrząc.
- Możemy w cztery oczy? – spojrzał na Kendall. Nie byłam co do tego pewna, ale w końcu delikatnie kiwnęłam głową do dziewczyny, na co ona wahając się, powoli zaczęła się cofać. Ja również zrobiłam krok do tyłu, chcąc zachować bezpieczną odległość.
- Zacznijmy od nowa – odetchnął. Patrzyłam na niego, powtarzając sobie w głowie jego słowa. Odrzuciłam głowę w tył, po czym wypuściłam z siebie śmiech.
- Nie – uśmiechnęłam się.
- Dlaczego nie?
- Proszę, powiedz, że się przesłyszałam – popatrzyłam na niego, niedowierzając.
Westchnął.
- Tak, wiem. Źle zrobiłem, ale naprawdę chciałbym zacząć z tobą od nowa – delikatnie się uśmiechnął, ukazując przy tym dołeczek.
- Gówno prawda. Zaufam ci, a ty znowu mnie wykorzystasz. Albo zrobisz coś innego, równie głupiego – warknęłam i odwróciłam się.
Stanęłam pomiędzy dziewczynami, udając, że słucham opowieści Chrisa. Myślami byłam całkiem gdzie indziej. Po co on to robi?
Nie, nie zaufam mu ponownie.
Dla niego to jest całe nic. Wygląda na to, że jemu to nie robi żadnej różnicy. Czy mnie wykorzystał, czy nie. Pewnie robił tak już z wieloma. Wtedy „chciał zacząć od nowa”, żeby potem pochwalić się kolegom, że mu się udało i zaliczył drugi raz. Nie, nie dam się.
Zagryzłam wnętrze policzka, patrząc na swoje buty.
- Umm.. Chyba wrócę do domu – uniosłam głowę, patrząc na reakcję reszty.
- Dlaczego? Zostań, zaraz zacznie się impreza!
- Ostatnio też poszłaś zanim się rozkręciło.
Usłyszałam jeszcze kilka sprzeciwów, próśb o zostanie i zapewnień, że będzie świetnie.
- Szczerze, naprawdę nie mam ochoty dzisiaj na jakąkolwiek imprezę czy cokolwiek. Wybaczcie, ale nie będę wam psuć zabawy moim kiepskim humorem.
- No dobrze – westchnęła Sam – nie będziemy cię przecież trzymać tutaj na siłę.
- Odwiozę cię – spojrzałam na Jasona – to nie jest zbyt dobry pomysł wracać samej, o tej porze.
- Nie, nie – zaczęłam – wrócę sama. Wolę się przejść, dziękuje, ale po prostu… Tak wolę – delikatnie się uśmiechnęłam.
- Jesteś pewna? Bezpieczniej będzie jeśli Jason cię odwiezie.
- Nic mi nie będzie. Napiszę, kiedy dojdę – ponownie się uśmiechnęłam, chcąc ich tym przekonać.
- Selena, ale to nie zrobi ci praktycznie żadnej różnicy. Będziesz szybciej w domu i tak będzie bezpieczniej i lepiej.
- Chce się przejść. Jak już mówiłam, wyślę sms’a, kiedy będę w domu – przytuliłam każdego z osobna na pożegnanie i pomachała, kiedy zaczęłam się powoli oddalać.
Idąc, podziwiałam rozkręcające się miasto. Drogi zapełniają wszelkiego rodzaju pojazdy, a chodniki zadziwiająco nie wypełniały tłumy. Co jakiś czas ktoś mnie minął lub wyprzedził, ponieważ nie spieszyło mi się.  Dotąd trzymane przy klatce piersiowej ręce puściłam luźno, pozwalając im delikatnie się kołysać w rytm mojego kroku. Nie dłużej niż minutę później wsunęłam je do przednich kieszeni moich spodenek, zerkając przy tym za siebie. W oddali widziałam kilka osób, ale nie przejmując się tym, ponownie patrzyłam przed siebie. Szłam jeszcze przez chwilę prosto, kiedy skręciłam w inną przecznicę. Nuciłam sobie cicho jakąś piosenkę, rozmyślając nad słowami Jake’a. Powtarzałam sobie tę scenę w kółko i w kółko. Rozglądałam się dookoła, próbując nie myśleć o nim. Ponownie zerknęłam w tył, widząc, że trochę w tyle idzie już tylko jedna osoba. Poczułam się trochę jak w filmie. Praktycznie pusta dzielnica, późny wieczór, ja i jakiś nieznajomy. Dodatkowo tutaj jest mniej lamp, przez co jest i ciemniej, niż przy głównej drodze. Cicho prychnęłam do siebie pod nosem. Ach, ta moja wyobraźnia.
Nadeszła kolej na kolejny skręt, w kolejną przecznicę. Jeszcze jakieś trzy i będę w domu. Usłyszałam dźwięk przychodzącego sms’a, dlatego wysunęłam telefon. Włączyłam wyświetlacz, jednak zauważając, że nic nie dostałam schowałam go. Obejrzałam się za siebie, widząc tego samego chłopaka, trochę bliżej niż wcześniej i z urządzeniem w ręku. Przez odległość, światło i fakt, że miał na głowie tzw. czapkę wpierdolkę, nie mogłam zobaczyć jego twarzy.
Dla zabicia czasu, ponownie wyciągnęłam telefon i odblokowałam go. Kliknęłam na ikonkę galerii i zaczęłam przeglądać zdjęcia. Jednak przerwałam, kiedy usłyszałam za sobą kroki. Popatrzyłam przez ramię za siebie, widząc, że chłopak znacznie zmniejszył pomiędzy nami odległość. Był może z dwa metry dalej. Idąc, patrzył pod nogi. Trochę przyśpieszyłam, dziwnie się czując. Dyskretnie spojrzałam, chcąc zobaczyć, co on zrobi. Ale nadal szedł, stałym tempem. Skręciłam w następną przecznicę i jeszcze bardziej przyśpieszyłam. Zerknęłam w tył, widząc, że chłopak jest jeszcze bliżej. 
Przesadzam. Wyminie mnie i pójdzie dalej.
Słyszałam jego kroki. Był jakiś metr za mną i szedł równie szybko jak ja. Miałam dziwne przeczucia i głupie myśli, ale starałam się je od siebie odsunąć. Jednak kiedy poczułam oddech na karku i maksymalnie głośne kroki, spięłam się. Dodatkowo, przypomniał mi się wcześniejszy sms od nieznajomego.




~*~



Czytasz = skomentuj

Proszę i dziękuję :)

15 komentarzy

  1. Jake chcial dobrze, bo sel mu sie podoba, awwww!! ❤❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne ❤❤❤ Najlepsza!!!
    / ★maniaczka★łez★

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział!😉

    OdpowiedzUsuń
  4. Czemu w takim momencie :/ ughh

    OdpowiedzUsuń
  5. Dawaj szybko kolejny
    Świetny rozdział 😊

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne ♥✔ dawaj szybko next ;** ;))

    OdpowiedzUsuń
  7. Trafiłam na bloga przypadkiem i pytam się dlaczego rozdział jest przerwany w takim momencie ? XD :D
    Opowiadanie jest bardzo fajne, posiada wiele bohaterów jak i wątków dzięki czamu aż chce się je czytać ! ;)
    Życzę weny i pozdrawiam, zapraszając również do siebie :
    youaremypoison-jbff.blogspot.com
    zaklad-lukehemmings-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Dawaj szybko kolejną część !!!!!
    / †martwa†

    OdpowiedzUsuń
  9. Z niecerpliwością czekam na kolejną część!!! Jesteś niesamowita ❤☺❤☺❤

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak na 14lat masz ogromny talent. Jest wiele opowiadań na asku pisanych przez dziewczyny 17-letnie, a ty piszesz o wiele razy lepiej niż one. Moim zdaniem powinnaś brać udział w jakiś konkurasach. Sama próbuje coś pisać ale nie udostępniam nigdzie tego bo się boje, ale z takich opowiadań mogę brać przykład. Jesteś naprawdę cudowna ale proszę dodaj już kolejną część, czekam z niecierpliwością i zerkam tu ok.5 razy dziennie. Wiem że masz dużo nauki i pisanie czegoś sęsownego nie jest takie łatwe. Życzę dużo went i miłego wieczoru ★♥♠
    ★maniaczka★łez★

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.