- Co ty tutaj robisz? – wybełkotałam, nie kryjąc
swojego zdziwienia.
Chłopak delikatnie się uśmiechnął po czym złapał moją
dłoń. Spojrzałam na nasze splecione palce, coraz bardziej zastanawiając się czy
ta sytuacja nie jest po prostu wytworem mojej wyobraźni, spowodowanym
nadmiernym spożyciem alkoholu przez moją osobę. Fakt, że pierwszy raz wypiłam
tak dużo i nadal jakoś stoję na nogach, o w miarę własnych siłach jest
zaskakujący. Śmiem więc twierdzić, że procenty po prostu dają się we znaki w
inny sposób.
- Chodź – wyczytałam z ruchu jego ust.
Chłopak skinął głową w stronę drzwi prowadzących na
zewnątrz, patrząc na mnie z wyraźnym rozbawieniem. Śmieszyło go moje całkowite
zmieszanie oraz niepewność. Ale z drugiej strony, skąd w moim aktualnym stanie
mogłam wiedzieć, że to na pewno on, a nie jakiś kompletnie zalany, przypadkowy
facet z klubu? Moja wyobraźnia naprawdę bardzo często i w dziwny sposób potrafi
płatać figle.
Mój towarzysz zaśmiał się podczas nieustannego
lustrowania mnie. Bezwstydnie jeździł wzrokiem po całym moim ciele, na koniec
zatrzymując się na oczach. Skanował każdy cal mojej twarzy. A kiedy się
opamiętał, nadal trzymając moją dłoń ruszył w stronę wyjścia. Robiąc małe,
niepewne kroki oraz chwiejąc się na boki w wysokich szpilkach podążałam za
szatynem. Znajdując się już na zewnątrz poczułam się o niebo lepiej. Świeże
powietrze to coś, czego zdecydowanie trzeba mi było.
- Jak się tutaj cudem znalazłeś? – moja głowa
nieprzyjemnie pulsowała. Siłowałam się z mówieniem, a zdania brzmiały jakbym
dopiero uczyła się je składać.
Swoim ciałem przylgnęłam do ściany budynku, ręce zaś
ułożyłam na barkach chłopaka, stojącego jak zwykle dość blisko mnie. Przez taki
szmat czasu zdążyłam się przyzwyczaić, co więcej – stwierdziłam, że tak ma po
prostu w naturze. Nie mniej jednak, dla ludzi patrzących na to od strony
przechodniów zapewne wyglądało jak początek wspólnie spędzanego wieczoru, który
być może i miał się przedłużyć do późnej nocy, nie koniecznie mającej swoje
zakończenie tutaj, w tym klubie na drinku lub tańcu.
- Skarbie, chyba nieco przesadziłaś z alkoholem. Ja
rozumiem, że osiemnastka i te sprawy, ale co by było gdybyś nie trafiła na
mnie, a jakiegoś popaprańca? – tchnął, otulając przy tym moją twarz ciepłym
oddechem.
- Och, proszę cię. Ty na swojej zaliczyłeś zgona jako
pierwszy ze wszystkich gości! Pomijając mały fakt, że tuż przed tym rozmawiałeś
przez słuchawkę prysznicową z mamą i przepraszałeś za to, że w szóstej klasie
podstawówki nie trafiłeś do pisuaru w szkole – mówiłam niewyraźnie, śmiejąc się
razem z chłopakiem.
- Zdecydowanie za tobą tęskniłem, Price – zostałam
przyciągnięta do uścisku, na co w odpowiedzi oplotłam ręce wokół jego torsu,
wtulając się w niego.
- Ja za tobą też, Sean.
- Przy okazji, wszystkiego najlepszego, mała! – cicho
się zaśmiałam na dawne przezwisko, którego kiedyś używał częściej niż mojego
imienia.
Oderwałam głowę od jego torsu, by móc spojrzeć
mu w oczy. Niebieskie tęczówki, w które kiedyś mogłam patrzeć godzinami, nie
zmieniły się ani trochę.
- Chodźmy się jeszcze bawić – wypaplałam.
Złapałam go za rękę, a nasze palce splotłam. Sean
otworzył przede mną ciężkie, metalowe drzwi, które nieprzyjemnie zaskrzypiały i
ruchem głowy wskazał bym szła pierwsza. W szybkim tempie znaleźliśmy się na
parkiecie wśród innych ludzi, spędzających dobrze czas. Jego dłonie ulokowały
się na mojej talii, zaś ja swoje – jak wcześniej, ułożyłam na barkach chłopaka.
Nasze ciała poruszały się w znanym dla nas rytmie. I choć coraz bardziej czułam
dopadające mnie zmęczenie, uparcie tańczyłam dalej.
Nagle się zatrzymałam, mając ochotę napić się z moim
towarzyszem.
Chłopak spojrzał na mnie pytająco, więc w odpowiedzi
złapałam go za nadgarstek i pociągnęłam w stronę baru. W trakcie drogi odwróciłam
głowę, by rzucić mu krótkie spojrzenie, w rezultacie czego napotkałam tylko
szeroki uśmiech z jego strony.
Umiejscowiłam się na jednym z wysokich krzeseł i
poklepałam miejsce obok siebie tym samym dając znać szatynowi, by usiadł
właśnie tu. Kiwnęłam głową w stronę barmana, kiedy nasze spojrzenia się
spotkały. Podszedł i zanim zdążył zapytać, złożyłam swoje zamówienie.
Dziewczynom najwyraźniej znudził się taniec na barze, ponieważ teraz, z tego
miejsca mogłam zauważyć jak szaleją na środku parkietu wraz z grupką mężczyzn.
Rozglądałam się po pomieszczeniu, zauważając duży zegar ścienny wskazujący
czwartą siedemnaście.
- Za solenizantkę! – krzyknął.
Od razu wypiłam połowę zawartości swojej szklanki,
podobnie jak Sean. Po opróżnieniu całości, zamówiłam dla nas kolejne, pomimo
tego, że chłopak odradzał. Uważał, że już i tak ledwo się trzymam. Ale skoro
wypiłam już taką ilość, to czy jeden kolejny drink zrobi różnicę? Nie wydaje mi
się.
Skończyłam tego drinka szybciej niż poprzedniego. A
kiedy niebieskooki również to zrobił, stwierdziłam, że warto iść się jeszcze
poruszać. Zeskoczyłam z krzesła, czego niemal od razu pożałowałam. Sean
natychmiast zareagował, stając obok i łapiąc mnie w talii. Ułożyłam rękę na
blacie w celu podtrzymania się. Zacisnęłam mocno powieki, czując niesamowity
ból głowy. Mój obraz był rozmazany, a czasami nawet i podwójny.
- Chyba czas zakończyć imprezę – usłyszałam
niewyraźnie.
Chciałam się sprzeciwić, jakkolwiek zareagować i
poprosić o jeszcze chwilę, ale alkohol całkowicie uderzył do mojej głowy przez
co nie potrafiłam się nawet wysłowić.
Ledwo widocznie pokręciłam przecząco głową.
Szatyn złapał mnie w talii i pod kolanami, biorąc na
ręce w ślubnym stylu.
- A co z dziewczynami? – z trudem zapytałam, śmiejąc
się z niczego.
Tak samo jak on, zaczęłam się rozglądać.
- Tam! – krzyknęłam radośnie, sepleniąc i wskazując na
lożę. Kendall opierała się o Sam cały czas coś mówiąc i śmiejąc się na
przemian. Sam zaś bawiła się swoimi włosami i nieustannie się śmiała.
Jakimś cudem Sean’owi udało się wyprowadzić nas z
klubu i zamówić taksówkę, do której z trudem nas zaprowadził. W drodze
powrotnej stwierdził także, że lepiej abym nie pokazywała się mamie w takim
stanie, więc napisał za mnie sms’a do mojej rodzicielki, mówiącego, że zostanę
razem z Sam na noc u Kendall. Odprowadził nas pod same drzwi, które musiał
otworzyć on sam, ponieważ brunetka najzwyczajniej nie była w stanie. Gdy
znajdowałyśmy się już w mieszkaniu upewnił się, że zamknęłyśmy drzwi na klucz i
pożegnał się, a my wybełkotałyśmy jakieś podziękowania. Nie rozbierając się,
nie zmywając makijażu, nie robiąc kompletnie nic innego ruszyłyśmy w stronę
pokoju Kendall. Rzuciłyśmy się na łóżku i zasnęłyśmy.
*
Ból niemal rozrywał moją głowę. Siedziałyśmy w jednej
pozycji od kilkunastu minut, z przymrużonymi oczami próbując się rozbudzić.
Połowa dzisiejszej nocy jest dla mnie jak czarna dziura. Nie pamiętam
kompletnie nic od tańca na barze. Przesadziłam z alkoholem, a teraz widzę tego
skutki.
- Kawy? – usłyszałam cichy głos Kendall.
Wraz z Sam skinęłyśmy delikatnie głowami nadal mając
nieprzytomny wyraz twarzy.
*
Wróciłam do domu około godziny siedemnastej. U
przyjaciółki spędziłam może godzinę. Pijąc kawę usiłowałyśmy przypomnieć sobie
jak najwięcej. I w sumie jak się dowiedziałam ktoś ściągnął mnie z baru podczas
naszego małego show. Zastanawiało nas kto to był, jednak powrót do domu był
jeszcze większą zagadką.
Leżałam na łóżku, bawiąc się telefonem i praktycznie
zasypiając. Nie wiem o której wróciłyśmy z imprezy, ale nawet wstając po
piętnastej nie czułam się ani trochę wypoczęta.
Podrzucałam urządzenie w dłoni, zamykając na chwilę
powieki. Po chwili odłożyłam je obok, stwierdzając, że krótka drzemka nie
zaszkodzi. I kiedy już prawie zasypiałam usłyszałam dzwonek mojego telefonu.
Westchnęłam zrezygnowana i przetarłam leniwie oczy. Zamrugałam kilka razy na
koniec zaciskając powieki. Na ekranie telefonu widniało połączenie od
nieznanego numeru, przez co moje serce zaczęło bić o wiele szybciej niż
powinno. Poczułam jak moje policzki czerwienieją.
- Ha-lo? – odezwałam się cicho i niepewnie.
- Jak się trzymasz? – przysięgam, że ten głos był
cholernie znajomy.
- Kto mówi? - usłyszałam cichy śmiech chłopaka.
- Sean. Już nie pamiętasz? – moje oczy rozszerzyły się
na wypowiedziane przez niego imię.
- Sean jak Sean Black? – zapytałam dla upewnienia.
Ponownie usłyszałam śmiech.
- Tak.
- Jak… Co ty… - jąkałam się.
- Może się spotkamy?
- Jesteś w Nowym Jorku? – pisnęłam.
- Dasz radę za godzinę w Central Parku? –
przytaknęłam, sprawdzając dokładny czas. – To do zobaczenia, mała.
I się rozłączył. A ja byłam w małym szoku. Co on tu
robi? Od kiedy tu jest? Skąd ma mój numer, skoro go zmieniłam?
Wyskoczyłam z łóżka od razu kierując się w stronę
łazienki. Jedno jest pewne; wyglądam tragicznie. Podkrążone i zmęczone oczy,
roztrzepane włosy, o twarzy nie wspominając.
Zimną wodą dokładnie przemyłam cerę. W szybkim tempie
nałożyłam podkład, a następnie tusz do rzęs i zrobiłam cieniutkie kreski, wręcz
ledwo widoczne. Włosy rozczesałam i w ekspresowym tempie wyprostowałam.
Pobiegłam na palcach do szafy i wzięłam pierwsze lepsze spodenki jeansowe i
szeroką bluzkę, lekko odkrywającą brzuch. Wychodząc z pokoju wzięłam po drodze
telefon i pieniądze na autobus. Skręciłam do kuchni i na malutkiej karteczce
dla mamy napisałam, że wrócę później oraz, żeby się nie martwiła. Zostawiłam ją
na blacie i pobiegłam do korytarza. Wsunęłam na stopy białe trampki, złapałam
klucze i wyszłam. Upewniłam się, że zamknęłam drzwi i nie czekając na windę
zbiegłam po schodach.
Stałam tuż przed wejściem do parku,
czekając na chłopaka. Niecierpliwie przestępowałam z nogi na nogę. Nieustannie
rozglądałam się dookoła z nadzieją, że go zobaczę. Co prawda jestem trochę
wcześniej, ale lepiej tak, niż się spóźnić.
- Cześć – usłyszałam za plecami.
Odwróciłam się nie wierząc własnym oczom. On naprawdę
tutaj jest.
Nie myśląc długo, objęłam go ramionami w pasie i mocno
przytuliłam.
- Co ty tutaj robisz? – zapytałam kiedy tylko się od
niego odsunęłam.
- Pogrzeb babci. Wiesz, tej od strony taty – mruknął.
- Och.. Przykro mi.
- Jest okej – uśmiechnął się smutno.
Przyglądałam się mu w milczeniu. On
również nie był mi dłużny i oglądał mnie z widocznym zaciekawieniem w oczach.
- Skąd miałeś mój numer? Dlaczego zapytałeś, czy już
nie pamiętam? I w ogóle… jak? – odetchnęłam po chwili.
Chłopak kiwnął głową w stronę
parku, więc powolnym krokiem ruszyliśmy wzdłuż jednej ze ścieżek.
- Za dwa dni wracam do domu, dlatego pomyślałem, że
może będzie fajnie jeśli pójdę przed wyjazdem do klubu i trochę się zabawię –
zaczął. – I tak zrobiłem. Siedziałem na jednej z kanap z kuzynem, a wtedy
zobaczyłem zbiorowisko pod jednym z barów. Patrzę, a tam nikt inny jak Selena
Price! W dodatku tańcząca na barze – dodał śmiejąc się. Ja również się
zaśmiałam, ale ze swojej głupoty, szturchając przy tym Sean’a w bok z łokcia.
Wkrótce dowiedziałam się całej historii.
Nie wiedziałam czy się śmiać, czy płakać. To było trochę żenujące. Szatyn
widział mnie totalnie pijaną, a ja nawet tego nie pamiętam. A co, jeśli
powiedziałam coś naprawdę głupiego?
Jednak mimo wszystko śmiałam się razem z
chłopakiem. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić jego, prowadzącego trzy zalane
dziewczyny, ciągle śmiejące się ze wszystkiego dookoła.
- Sam nie jesteś lepszy! – uśmiechnęłam się szeroko
wspominając czasy, kiedy paczką chodziliśmy na imprezy. On był jednym z tych,
którzy nie żałowali sobie wysokoprocentowych napojów. A ja, jako jego
dziewczyna musiałam potem odprowadzać go do domu, żeby mieć pewność, że dotarł
bezpiecznie.
Jego ręka oplotła moje ramiona, tym samym
bliżej przyciągając do siebie. Spojrzałam na niego z zamyśleniem. Sean także na
mnie patrzył; najpierw z uśmiechem, a potem jakby spoważniał.
- Co tak patrzysz? – zaśmiał się nerwowo, podczas
kiedy mój wzrok powędrował na jego ramię.
Szatyn najwyraźniej to zauważył.
- Zrobiłem coś nie tak? – zapytał widząc mój wzrok
pozbawiony emocji, ciągle wpatrzony w oplatającą mnie rękę.
Potem ponownie spojrzałam na niego, a lawina wspomnień
zapełniła moją głowę.
Zakończyliśmy nasz związek pokojowo,
zostaliśmy przyjaciółmi. Staraliśmy się czerpać z życia jak najwięcej.
Zwłaszcza ja, ponieważ nikt tak w sumie nie wiedział o mojej sytuacji domowej,
więc robiłam wszystko, by pomimo tego być szczęśliwą. Idealnie pamiętam
wszystkie nasze wspólne wycieczki za miasto, pierwszy pocałunek, pierwszy raz
gdy powiedział, że mnie kocha. A potem wiele rzeczy się zmieniło. On był w ostatniej
klasie liceum, a ja pod koniec roku miałam się wyprowadzić do całkiem innego
miasta. Zależało nam na sobie i nie chcieliśmy tego kończyć, jednak
wiedzieliśmy, że musimy. Powiedziałam mu, że muszę się wyprowadzić, ponieważ
mama dostała lepszą ofertę pracy. Oczywiście myśleliśmy o związku nad
odległość, ale czy to by wypaliło? Prawie 5 tysięcy dzielących nas kilometrów.
Ani jemu, ani mnie nie było by w ten sposób łatwo.
Sean otworzył szeroko oczy, dostając
jakby olśnienia.
- Masz chłopaka? – pisnął, bardziej stwierdzając niż
pytając i w mgnieniu oka zdjął rękę z mojego ramienia.
- Nie, nie! - powiedziałam, śmiejąc się z jego
reakcji. – Po prostu się zamyśliłam – dodałam.
Widziałam jak z odetchnął z ulgą, czego
nie bardzo rozumiałam. Przecież nie jesteśmy razem, więc czy to byłby problem
jeśli miałabym chłopaka?
- Chodź usiąść – wskazał na ławkę stojącą nieopodal
nas.
Siedząc oparłam głowę o jego ramię i
ułożyłam kostkę prawej nogi na lewym kolanie.
Krótko mówiąc – wspominaliśmy. Teraz naprawdę widzę
jak tęsknie za moimi dawnymi przyjaciółmi.
- Pamiętasz jak przyszłaś do mnie kiedyś dosyć późno,
a potem, żeby moi rodzice cie nie zauważyli to chciałaś wyjść przez okno? –
zaczął szeroko się uśmiechając.
- Tak – zawtórowałam mu. – Miałeś pokój na piętrze, a
obok okna drzewo, chciałam po nim zejść – powiedziałam, po czym wybuchłam
śmiechem.
- Siedziałaś na jednej z tych większych gałęzi, a
wtedy na podjazd wjechało auto rodziców, bo okazało się, że pojechali do
sklepu. Światło lamp samochodowych idealnie cię oświetliło, a rodzice zauważyli
i ciebie i mnie wychylającego się przez okno – skończył również dostając napadu
śmiechu.
Kontynuowaliśmy to przez następne dwie
godziny, siedząc ciągle na tej samej ławce i miło spędzając razem czas. Tak
bardzo mi tego brakowało.
Po jakimś czasie stwierdziliśmy, że
lepiej jeśli będziemy już wracać. Więc wstaliśmy, a ręka Seana ponownie otuliła
moje ramiona. Kierowaliśmy się w stronę wyjścia z parku powolnym krokiem.
- A pamiętasz jak… - zaczęłam, jednak momentalnie
ucichłam słysząc za sobą znajomy śmiech.
~*~
Czytasz = komentujesz
Proszę i dziękuję :)
Zakładka bohaterowie (klik) została zaktualizowana :)
Pytania - ASK
W ankiecie zagłosowało już 38 osób na "Tak"
za co bardzo dziękuję i cieszę się, że faktycznie tyle osób postanowiło czytać
moje opowiadanie! Dlatego proszę, nawet jeśli nie komentujesz każdego rozdziału
to skomentuj ten, nawet krótkim "czytam" :)
Najlepsza!!!!
OdpowiedzUsuń/★maniaczka★łez★
Gdy przeczytałam ostatnie zdanie w momencie miałam milion scenatiuszy
OdpowiedzUsuńHuh ktos tu bd moze zazdrosny? 😂😂
OdpowiedzUsuńCzytam :) świetny
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :D
OdpowiedzUsuńSzybko next :D
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wątek - świetny rozdział 💚 :D
OdpowiedzUsuńChce następny juz! ��
OdpowiedzUsuńCzekamm na kolejny �� pisz szybko
OdpowiedzUsuńTa końcówka taka tajemnicza ♡♡♡ Prosze pisz jj kolejną część
OdpowiedzUsuńsuper
OdpowiedzUsuńnieoczekiwany zwrot akcji nowa postać
po prostu swietne
pisz szybko nastepne nie moge sie doczekac
kocham twoje opowiadanie
Czekam na następną część :) mam nadzieje że pojawi się dzisiaj
OdpowiedzUsuń