środa, 13 stycznia 2016

Rozdział 5: Skarbie, w porządku?


Zaśmiałam się na jego słowa. Podjęłam kolejną próbę odepchnięcia go od siebie. Moja dłoń ponownie ułożyła się na jego torsie, starając się go odepchnąć. Ale on ani drgnął. Patrzył mi w oczy, a ja odruchowo zwilżyłam swoje wargi językiem. Jego wzrok powędrował na kilka sekund na moje usta, a chwilę później z powrotem do moich oczu. Teraz to on przygryzł swoją dolną wargę, na co ja oczywiście zwróciłam uwagę. Szybko się opamiętałam, ponownie nawiązując kontakt wzrokowy.
- Mógłbyś się przesunąć?
- Nie – wykrzywił swoje usta w szerokim uśmiechu, ponownie patrząc na moje wargi. Położyłam dłonie na jego ramionach próbując się jakoś wydostać, ale on nie ruszył się ani o centymetr.
- Proszę.
- A ja proszę o numer.
- A ja już powiedziałam, że nie będzie ci potrzebny – nie wiedziałam już, co powiedzieć. On przysunął się na tyle ile mógł, a ja byłam nawet zdziwiona, że nie zaczęłam panikować bądź coś innego.
Delikatnie złapał mój podbródek, unosząc go do góry. Gdy go puścił, schylił się do mojej szyi, delikatnie w nią oddychając. To było dość przyjemne, ale wiedziałam jakie są jego zamiary.
- To jak będzie z tym numerem? – jak na zawołanie, mój telefon zawibrował. Tym razem bardziej stanowczo odepchnęłam go od siebie. Wyciągnęłam urządzenie z tylnej kieszeni, a Jake w tym czasie zmienił pozycję, opierając się teraz lewą ręką o ścianę obok mojej głowy. W mojej głowie od razu lekko zawirowało, gdy na ekranie blokady ukazało mi się, że jest to wiadomość od nieznanego numeru.

Od: nieznany. 
Widzę, że sprawy mają się coraz lepiej. Szybka jesteś.

Nim zdążyłam jakkolwiek zareagować, dostałam kolejną wiadomość.

Od: nieznany.
A teraz pytanie, jak szybko wylądujesz z nim w łóżku?;)

Poczułam silny ból głowy. Słabość w nogach, a chwilę później zobaczyłam ciemność. Kiedy się ocknęłam, leżałam na jakiejś kanapie. Odruchowo złapałam się za głowę, która nieprzyjemnie pulsowała. Po mojej prawej stronie dostrzegłam czyjąś postać, ale póki co, widziałam ją rozmazaną. Mrugnęłam kilka razy, by przyzwyczaić oczy do światła. To Jake.
- Cholera, nawet nie wiesz jak mnie wystraszyłaś.
- Gdzie jestem? – w moich uszach nadal dudniła głośna muzyka, na co się skrzywiłam.
- W magazynie, tylko, że na piętrze.
- Mógłbyś odwieźć mnie do domu?
- Jasne – powoli podniosłam się z kanapy, próbując stabilnie stanąć. Zauważył, że trochę ciężko mi to idzie, więc złapał mnie za talię.
- Dasz radę zejść po schodach? – kiwnęłam głową na znak pozytywnej odpowiedzi, ale on i tak zrobił swoje. Drugą ręką złapał mnie pod kolana i tak zniósł po schodach.
- Mogę pójść sama – westchnęłam cicho, kiedy Jake stanął na ostatnim schodku.
    Siedziałam na miejscu pasażera w jego samochodzie. Stukałam niespokojnie palcami o moje uda. Żadne z nas się nie odzywało, pomiędzy nami panowała cisza, którą przerywał co jakiś czas dźwięk włączanego kierunkowskazu. Westchnęłam, opierając głowę o szybę.
- Co.. Co tam się stało? – trochę się zająkał, po czym odchrząknął. Nie bardzo zrozumiałam co ma na myśli, więc czekałam, aż będzie kontynuować. Kątem oka zważyłam jak na mnie zerka – Było miło, rozmawialiśmy. Dostałaś sms’a, a potem zemdlałaś – zrobił chwilę pauzy w czasie czego spojrzał na mnie z maksymalnym zdezorientowaniem, ale kiedy nadal się nie odzywałam, znów zaczął mówić – To przez tego sms’a?
- Nie – niemal natychmiast zareagowałam. Potem ponownie była już tylko cisza. Wkrótce Jake zatrzymał się pod podanym przeze mnie adresem.
- Dziękuje.– złapałam za klamkę i spojrzałam na niego.
- Do usług, piękna –z lekkim uśmiechem przewróciłam oczami. W mojej głowie pojawiła się pewna myśl.
- Daj swój telefon.– posłał mi pytające spojrzenie. – Och, no daj.
Wyciągnął z przedniej kieszeni spodni urządzenie i mi je podał.
- Odblokuj – westchnęłam, kiedy ukazała mi się blokada.
Telefon ponownie znajdował się w moich rękach, więc kliknęłam na ikonkę połączeń i wybrałam klawiaturę. Wpisałam swój numer i oddałam mu telefon. Patrzył na mnie z wysoko uniesionymi brwiami, a ja uśmiechnęłam się.
- Jeszcze raz dziękuję – wysiadałam z samochodu.
- Ach skarbie, nawet nie wiesz na co się piszesz – usłyszałam jego głos, zanim zamknęłam drzwi od pojazdu i udałam się w stronę wyjścia. Co on mógł mieć na myśli?
- Już jesteś? – chodząc do kuchni po butelkę wody, zobaczyłam mamę siedzącą przy stole i piszącą coś na laptopie. Zerknęłam na zegar, orientując się, że jest dopiero dwudziesta druga pięćdziesiąt dwa. – Myślałam, że wrócisz później.
- Dlaczego jeszcze nie śpisz? – zmieniłam temat, wyjmując wodę z lodówki.
- Mam jeszcze trochę pracy – poprawiła okulary, które lekko zsunęły jej się z nosa, a ja strzeliłam jej mały uśmiech i udałam się do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko, biorąc wcześniej kilka łyków wody.
Nuciłam sobie cicho jakąś piosenkę, zastanawiając się co mogłabym teraz robić. Najchętniej bym tam wróciła, ale moja głowa nadal boli. I jestem prawie pewna, że jeśli bym teraz wstała, moje nogi mogły by odmówić posłuszeństwa. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dzwonek mojego telefonu.
Kendall dzwoni.
- Tak?
- Gdzie ty jesteś? – słychać było, że jest trochę zdenerwowana.
- Wróciłam do domu, źle się czułam. Przepraszam, zapomniałam powiedzieć, że idę.
- Tak się przestraszyłam! Nie mogłam cię nigdzie znaleźć. Z kim wróciłaś?
- Sama – jeśli moje kłamstwo się wyda, będzie na mnie zła, że ją okłamałam. Kendall mnie przed nim ostrzegała i nie pochwalała znajomości z nim… Ale dla mnie wcale nie był taki zły, jak mi nie raz opowiadała.
Usłyszałam w słuchawce jakieś krzyki i głos Kendall mówiącą coś w stylu, że musi kończyć, a potem połączenie zostało przerwane.


Od: Kendall. 
Przepraszam, zadzwonię później.

Nie miałam nawet siły, żeby wstać i pójść się wykąpać. Najzwyczajniej w świecie zaspałam. Kiedy się obudziłam, mama była już w pracy. Z przyzwyczajenia sprawdziłam telefon. Dwa nieodebrane połączenia od Kendall, powiadomienie z tumblr oraz instagrama. Zablokowałam i rzuciłam urządzenie gdzieś na łóżko. Tak jak miałam w zwyczaju, zanim wstałam długo się przeciągałam, aż w końcu zjechałam z łóżka na podłogę, co dawało mi jakąkolwiek motywację, by wstać i iść cokolwiek zrobić. Dzisiaj, pierwszą rzeczą jaką zrobiłam był gorący prysznic, którego wczoraj nie doczekałam.
   Krótko po wejściu do łazienki, moje ubrania wylądowały na podłodze. A kiedy gorące krople wody zaczęły spływać po moim ciele, poczułam się maksymalnie odprężona. Umyłam dokładnie włosy oraz ciało. Zaraz po wyjściu z kabiny, na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Owinęłam ręcznikiem zarówno włosy jak i siebie. Przyglądałam się przez dłuższą chwilę swojemu odbiciu w lustrze. Nagle w mojej podświadomości zauważyłam, jak bardzo zmieniłam się przez ostatnie kilka lat. Od kiedy zaczęłam wierzyć, że kiedyś będę mogła mieć normalne życie, stałam się śmielsza. To na pewno. Może nie jakoś strasznie, ale bardziej niż wcześniej. Zdobyłam się również na większą odwagę, której wtedy zdecydowanie mi brakowało. Bałam się postawić, obawiałam się jego ciosów. A tutaj, teraz mam przeczucie, jakbym miała na tyle siły, by to zrobić i nie wycofać się. Bo jak inaczej pozbyć się problemów? Po prostu sprostać im.
   Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. A to jak spędziłam mój dzień jest raczej oczywiste. Cóż, mimo, że lubię aktywny tryb życia, to z natury jestem leniwa. I fakt, że mogę jeść ile chcę i nie tyję jest jednym z lepszych. Przez cały dzień leżałam w łóżku, wstałam może dwa razy. Pierwszy po jedzenie, którego było dosyć sporo i drugi, kiedy musiałam skorzystać z ubikacji. Mój kręgosłup wręcz błagał o jakikolwiek ruch. Odłożyłam laptopa gdzieś dalej na łóżku, a sama stoczyłam się na podłogę. Brzuch aż mnie boli od nadmiaru spożytego przeze mnie jedzenia. Chyba pójdę pobiegać. Tak. Na tę chwilę, to idealny pomysł.
   Wsunęłam drugą słuchawkę do ucha, włączyłam jedną z wielu playlist znajdujących się w moim telefonie i truchtem zaczęłam kierować się w stronę parku. Kiedy biegłam wzdłuż ścieżki, z każdą lampą, którą mijałam, następna zaświecała się coraz bardziej. W końcu słońce całkiem się schowało, na górze powitał księżyc, a wszystkie lampy świeciły równie mocno. Tak dawno nie biegałam. Jestem wręcz zdziwiona moją kondycją. Biegnę od dobrych czterdziestu minut i praktycznie nie czuję zmęczenia. To dla mnie przyjemność. Mam tyle energii. Zdecydowanie to wykorzystam.
   Skręcałam w coraz to różne ścieżki, nadal będąc na terenie parku. Można powiedzieć, że po nim błądziłam, ale mi to nie przeszkadzało. Do momentu, w którym na mojej drodze spotkałam trzech, siedzących na ławce mężczyzn. Moja osoba od razu zwróciła ich uwagę. Rzucali do mnie głupimi tekstami, zaczepnie gwizdali, a ja specjalnie przyśpieszyłam. Nie dało mi to za wiele, ponieważ jakiś czas później ponownie ich spotkałam. Tym razem palili jeszcze papierosy, których „zapach” nie należał do moich ulubionych, na co się skrzywiłam. Ale okej. Głupi komentarz, gwizd, chwila i byłam dobre kilka metrów dalej. Jednak kiedy znowu ich spotkałam, trochę mnie to zaniepokoiło. Tym bardziej, że celowo omijałam wcześniejsze ścieżki, na których ich spotykałam. Zaczęli za mną iść. Pomimo tego, że ja biegłam, oni stawiali duże kroki i żwawo się poruszali, więc utrzymywali ze mną ciągle tę samą odległość. Wielokrotnie przyśpieszałam, co i tak nie dawało rezultatu. Bałam się, ponieważ nie wiedziałam jakie oni mają zamiary. Jednak pewne jest, że raczej nie przyjazne. A przynajmniej nikt, kto był w takiej sytuacji, jak ja teraz nie skończył dobrze.
- Ej, piękna nieznajoma! – zaśmiali się na słowa jednego z nich. – Zaczekaj na nas.
Moje nogi zaczynały boleć, jednocześnie przyśpieszając coraz bardziej. Zaczynałam czuć zmęczenie. A co za tym idzie, mój bieg zaczął spowalniać. W końcu nie wytrzymałam i zatrzymałam się. Oparłam dłonie o kolana, głęboko oddychając. Strach narastał we mnie, ponieważ oni byli coraz bliżej, a ja nie miałam już siły, by biec dalej. Byli tuż obok mnie, obserwując jak biorę łapczywe wdechy.
- Skarbie, w porządku? – powiedział z kpiną, wysoki blondyn. Z mojego kucyka wysunął się kosmyk włosów, co on zauważył i pośpiesznie się do mnie nachylił, zagarniając je za ucho. Cofnęłam się o krok. A oni sprytnie mnie otoczyli. Teraz, byłam przerażona.
- Zostawcie mnie – wykrztusiłam, próbując przecisnąć się pomiędzy nimi. Na marne. Czułam dłonie jednego z nich na moim ciele, na co z moich ust wyrwał się przeraźliwy krzyk. Szarpałam się, chciałam się jakoś ratować. Ale oni byli coraz bardziej natarczywi. Wyzywałam ich i prosiłam, by mnie wypuścili.
- Zostawcie mnie! – powtórzyłam po raz kolejny, tylko tym razem głośniej. Z moich oczu zaczęły lecieć łzy. A oni dotykali mnie i śmiali się w głos. Nie chcę tego. Nie chcę tu być. Pomocy.


***

Nowa zakładka ---> informowani

Jeśli przeczytasz, zostaw komentarz z opinią :)

7 komentarzy

  1. Bardzo fajny rozdział. Dawaj szybko kolejny. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ojeeeju, czułam,że coś się wreszcie stanie! Miazga rozdział, wrzucaj częściej! ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny jest 💓💓 dawaj szybko więcej 😄😄

    OdpowiedzUsuń
  4. Dodawaj częściej te rozdziały proszę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, kiedy dodaję rozdziały, w dużej mierze zależy od komentarzy, których z rozdziału na rozdział jest coraz mniej:(

      Usuń
  5. Świetnie piszesz. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział :) x

    OdpowiedzUsuń
  6. Powiem ci że masz duży talent ❤❤❤❤ powinnaś brać udział w jakiś konkursach lub czymś w tym stylu ❤❤❤ Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.