Zaśmiałam się na jego słowa. Podjęłam kolejną próbę
odepchnięcia go od siebie. Moja dłoń ponownie ułożyła się na jego torsie,
starając się go odepchnąć. Ale on ani drgnął. Patrzył mi w oczy, a ja odruchowo
zwilżyłam swoje wargi językiem. Jego wzrok powędrował na kilka sekund na moje
usta, a chwilę później z powrotem do moich oczu. Teraz to on przygryzł swoją
dolną wargę, na co ja oczywiście zwróciłam uwagę. Szybko się opamiętałam,
ponownie nawiązując kontakt wzrokowy.
- Mógłbyś się przesunąć?
- Nie – wykrzywił swoje usta w szerokim uśmiechu,
ponownie patrząc na moje wargi. Położyłam dłonie na jego ramionach próbując się
jakoś wydostać, ale on nie ruszył się ani o centymetr.
- Proszę.
- A ja proszę o numer.
- A ja już powiedziałam, że nie będzie ci potrzebny –
nie wiedziałam już, co powiedzieć. On przysunął się na tyle ile mógł, a ja
byłam nawet zdziwiona, że nie zaczęłam panikować bądź coś innego.
Delikatnie złapał mój podbródek, unosząc go do góry.
Gdy go puścił, schylił się do mojej szyi, delikatnie w nią oddychając. To było
dość przyjemne, ale wiedziałam jakie są jego zamiary.
- To jak będzie z tym numerem? – jak na zawołanie, mój
telefon zawibrował. Tym razem bardziej stanowczo odepchnęłam go od siebie.
Wyciągnęłam urządzenie z tylnej kieszeni, a Jake w tym czasie zmienił pozycję,
opierając się teraz lewą ręką o ścianę obok mojej głowy. W mojej głowie od razu
lekko zawirowało, gdy na ekranie blokady ukazało mi się, że jest to wiadomość
od nieznanego numeru.
Od: nieznany.
Widzę, że sprawy mają się coraz lepiej. Szybka jesteś.
Widzę, że sprawy mają się coraz lepiej. Szybka jesteś.
Nim zdążyłam jakkolwiek zareagować, dostałam kolejną
wiadomość.
Od: nieznany.
A teraz pytanie, jak szybko wylądujesz z nim w łóżku?;)
A teraz pytanie, jak szybko wylądujesz z nim w łóżku?;)
Poczułam silny ból głowy. Słabość w nogach, a chwilę
później zobaczyłam ciemność. Kiedy się ocknęłam, leżałam na jakiejś kanapie.
Odruchowo złapałam się za głowę, która nieprzyjemnie pulsowała. Po mojej prawej
stronie dostrzegłam czyjąś postać, ale póki co, widziałam ją rozmazaną.
Mrugnęłam kilka razy, by przyzwyczaić oczy do światła. To Jake.
- Cholera, nawet nie wiesz jak mnie wystraszyłaś.
- Gdzie jestem? – w moich uszach nadal dudniła głośna
muzyka, na co się skrzywiłam.
- W magazynie, tylko, że na piętrze.
- Mógłbyś odwieźć mnie do domu?
- Jasne – powoli podniosłam się z kanapy, próbując
stabilnie stanąć. Zauważył, że trochę ciężko mi to idzie, więc złapał mnie za
talię.
- Dasz radę zejść po schodach? – kiwnęłam głową na
znak pozytywnej odpowiedzi, ale on i tak zrobił swoje. Drugą ręką złapał mnie
pod kolana i tak zniósł po schodach.
- Mogę pójść sama – westchnęłam cicho, kiedy Jake
stanął na ostatnim schodku.
Siedziałam na miejscu pasażera w
jego samochodzie. Stukałam niespokojnie palcami o moje uda. Żadne z nas się nie
odzywało, pomiędzy nami panowała cisza, którą przerywał co jakiś czas dźwięk
włączanego kierunkowskazu. Westchnęłam, opierając głowę o szybę.
- Co.. Co tam się stało? – trochę się zająkał, po czym
odchrząknął. Nie bardzo zrozumiałam co ma na myśli, więc czekałam, aż będzie
kontynuować. Kątem oka zważyłam jak na mnie zerka – Było miło, rozmawialiśmy.
Dostałaś sms’a, a potem zemdlałaś – zrobił chwilę pauzy w czasie czego spojrzał na mnie z maksymalnym zdezorientowaniem, ale kiedy nadal się
nie odzywałam, znów zaczął mówić – To przez tego sms’a?
- Nie – niemal natychmiast zareagowałam. Potem
ponownie była już tylko cisza. Wkrótce Jake zatrzymał się pod podanym przeze
mnie adresem.
- Dziękuje.– złapałam za klamkę i spojrzałam na
niego.
- Do usług, piękna –z lekkim uśmiechem przewróciłam
oczami. W mojej głowie pojawiła się pewna myśl.
- Daj swój telefon.– posłał mi pytające spojrzenie. – Och, no daj.
Wyciągnął z przedniej kieszeni spodni urządzenie i mi
je podał.
- Odblokuj – westchnęłam, kiedy ukazała mi się
blokada.
Telefon ponownie znajdował się w moich rękach, więc
kliknęłam na ikonkę połączeń i wybrałam klawiaturę. Wpisałam swój numer i
oddałam mu telefon. Patrzył na mnie z wysoko uniesionymi brwiami, a ja
uśmiechnęłam się.
- Jeszcze raz dziękuję – wysiadałam z samochodu.
- Ach skarbie, nawet nie wiesz na co się piszesz –
usłyszałam jego głos, zanim zamknęłam drzwi od pojazdu i udałam się w stronę
wyjścia. Co on mógł mieć na myśli?
- Już jesteś? – chodząc do kuchni po butelkę wody,
zobaczyłam mamę siedzącą przy stole i piszącą coś na laptopie. Zerknęłam na
zegar, orientując się, że jest dopiero dwudziesta druga pięćdziesiąt dwa. –
Myślałam, że wrócisz później.
- Dlaczego jeszcze nie śpisz? – zmieniłam temat,
wyjmując wodę z lodówki.
- Mam jeszcze trochę pracy – poprawiła okulary, które
lekko zsunęły jej się z nosa, a ja strzeliłam jej mały uśmiech i udałam się do
swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko, biorąc wcześniej kilka łyków wody.
Nuciłam sobie cicho jakąś piosenkę, zastanawiając się
co mogłabym teraz robić. Najchętniej bym tam wróciła, ale moja głowa nadal
boli. I jestem prawie pewna, że jeśli bym teraz wstała, moje nogi mogły by
odmówić posłuszeństwa. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dzwonek mojego telefonu.
Kendall dzwoni.
- Tak?
- Gdzie ty jesteś? – słychać było, że jest trochę
zdenerwowana.
- Wróciłam do domu, źle się czułam. Przepraszam,
zapomniałam powiedzieć, że idę.
- Tak się przestraszyłam! Nie mogłam cię nigdzie
znaleźć. Z kim wróciłaś?
- Sama – jeśli moje kłamstwo się wyda, będzie na mnie
zła, że ją okłamałam. Kendall mnie przed nim ostrzegała i nie pochwalała
znajomości z nim… Ale dla mnie wcale nie był taki zły, jak mi nie raz
opowiadała.
Usłyszałam w słuchawce jakieś krzyki i głos Kendall
mówiącą coś w stylu, że musi kończyć, a potem połączenie zostało przerwane.
Od: Kendall.
Przepraszam, zadzwonię później.
Przepraszam, zadzwonię później.
Nie miałam nawet siły, żeby wstać i pójść się wykąpać.
Najzwyczajniej w świecie zaspałam. Kiedy się obudziłam, mama była już w pracy.
Z przyzwyczajenia sprawdziłam telefon. Dwa nieodebrane połączenia od Kendall,
powiadomienie z tumblr oraz instagrama. Zablokowałam i rzuciłam urządzenie
gdzieś na łóżko. Tak jak miałam w zwyczaju, zanim wstałam długo się
przeciągałam, aż w końcu zjechałam z łóżka na podłogę, co dawało mi jakąkolwiek
motywację, by wstać i iść cokolwiek zrobić. Dzisiaj, pierwszą rzeczą jaką
zrobiłam był gorący prysznic, którego wczoraj nie doczekałam.
Krótko po wejściu do łazienki, moje
ubrania wylądowały na podłodze. A kiedy gorące krople wody zaczęły spływać po
moim ciele, poczułam się maksymalnie odprężona. Umyłam dokładnie włosy oraz
ciało. Zaraz po wyjściu z kabiny, na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka.
Owinęłam ręcznikiem zarówno włosy jak i siebie. Przyglądałam się przez dłuższą
chwilę swojemu odbiciu w lustrze. Nagle w mojej podświadomości zauważyłam, jak
bardzo zmieniłam się przez ostatnie kilka lat. Od kiedy zaczęłam wierzyć, że
kiedyś będę mogła mieć normalne życie, stałam się śmielsza. To na pewno. Może
nie jakoś strasznie, ale bardziej niż wcześniej. Zdobyłam się również na
większą odwagę, której wtedy zdecydowanie mi brakowało. Bałam się postawić,
obawiałam się jego ciosów. A tutaj, teraz mam przeczucie, jakbym miała na tyle
siły, by to zrobić i nie wycofać się. Bo jak inaczej pozbyć się problemów? Po
prostu sprostać im.
Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. A
to jak spędziłam mój dzień jest raczej oczywiste. Cóż, mimo, że lubię aktywny
tryb życia, to z natury jestem leniwa. I fakt, że mogę jeść ile chcę i nie tyję
jest jednym z lepszych. Przez cały dzień leżałam w łóżku, wstałam może dwa
razy. Pierwszy po jedzenie, którego było dosyć sporo i drugi, kiedy musiałam
skorzystać z ubikacji. Mój kręgosłup wręcz błagał o jakikolwiek ruch. Odłożyłam
laptopa gdzieś dalej na łóżku, a sama stoczyłam się na podłogę. Brzuch aż mnie
boli od nadmiaru spożytego przeze mnie jedzenia. Chyba pójdę pobiegać. Tak. Na
tę chwilę, to idealny pomysł.
Wsunęłam drugą słuchawkę do ucha,
włączyłam jedną z wielu playlist znajdujących się w moim telefonie i truchtem
zaczęłam kierować się w stronę parku. Kiedy biegłam wzdłuż ścieżki, z każdą
lampą, którą mijałam, następna zaświecała się coraz bardziej. W końcu słońce
całkiem się schowało, na górze powitał księżyc, a wszystkie lampy świeciły
równie mocno. Tak dawno nie biegałam. Jestem wręcz zdziwiona moją kondycją.
Biegnę od dobrych czterdziestu minut i praktycznie nie czuję zmęczenia. To dla
mnie przyjemność. Mam tyle energii. Zdecydowanie to wykorzystam.
Skręcałam w coraz to różne ścieżki, nadal
będąc na terenie parku. Można powiedzieć, że po nim błądziłam, ale mi to nie
przeszkadzało. Do momentu, w którym na mojej drodze spotkałam trzech,
siedzących na ławce mężczyzn. Moja osoba od razu zwróciła ich uwagę. Rzucali do
mnie głupimi tekstami, zaczepnie gwizdali, a ja specjalnie przyśpieszyłam. Nie
dało mi to za wiele, ponieważ jakiś czas później ponownie ich spotkałam. Tym
razem palili jeszcze papierosy, których „zapach” nie należał do moich
ulubionych, na co się skrzywiłam. Ale okej. Głupi komentarz, gwizd, chwila i
byłam dobre kilka metrów dalej. Jednak kiedy znowu ich spotkałam, trochę mnie
to zaniepokoiło. Tym bardziej, że celowo omijałam wcześniejsze ścieżki, na
których ich spotykałam. Zaczęli za mną iść. Pomimo tego, że ja biegłam, oni
stawiali duże kroki i żwawo się poruszali, więc utrzymywali ze mną ciągle tę
samą odległość. Wielokrotnie przyśpieszałam, co i tak nie dawało rezultatu.
Bałam się, ponieważ nie wiedziałam jakie oni mają zamiary. Jednak pewne jest,
że raczej nie przyjazne. A przynajmniej nikt, kto był w takiej sytuacji, jak ja
teraz nie skończył dobrze.
- Ej, piękna nieznajoma! – zaśmiali się na słowa
jednego z nich. – Zaczekaj na nas.
Moje nogi zaczynały boleć, jednocześnie przyśpieszając
coraz bardziej. Zaczynałam czuć zmęczenie. A co za tym idzie, mój bieg zaczął
spowalniać. W końcu nie wytrzymałam i zatrzymałam się. Oparłam dłonie o kolana,
głęboko oddychając. Strach narastał we mnie, ponieważ oni byli coraz bliżej, a
ja nie miałam już siły, by biec dalej. Byli tuż obok mnie, obserwując jak biorę
łapczywe wdechy.
- Skarbie, w porządku? – powiedział z kpiną, wysoki
blondyn. Z mojego kucyka wysunął się kosmyk włosów, co on zauważył i
pośpiesznie się do mnie nachylił, zagarniając je za ucho. Cofnęłam się o krok.
A oni sprytnie mnie otoczyli. Teraz, byłam przerażona.
- Zostawcie mnie – wykrztusiłam, próbując przecisnąć
się pomiędzy nimi. Na marne. Czułam dłonie jednego z nich na moim ciele, na co
z moich ust wyrwał się przeraźliwy krzyk. Szarpałam się, chciałam się jakoś
ratować. Ale oni byli coraz bardziej natarczywi. Wyzywałam ich i prosiłam, by
mnie wypuścili.
- Zostawcie mnie! – powtórzyłam po raz kolejny, tylko
tym razem głośniej. Z moich oczu zaczęły lecieć łzy. A oni dotykali mnie i
śmiali się w głos. Nie chcę tego. Nie chcę tu być. Pomocy.
Bardzo fajny rozdział. Dawaj szybko kolejny. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńojeeeju, czułam,że coś się wreszcie stanie! Miazga rozdział, wrzucaj częściej! ❤
OdpowiedzUsuńŚwietny jest 💓💓 dawaj szybko więcej 😄😄
OdpowiedzUsuńDodawaj częściej te rozdziały proszę
OdpowiedzUsuńTo, kiedy dodaję rozdziały, w dużej mierze zależy od komentarzy, których z rozdziału na rozdział jest coraz mniej:(
UsuńŚwietnie piszesz. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział :) x
OdpowiedzUsuńPowiem ci że masz duży talent ❤❤❤❤ powinnaś brać udział w jakiś konkursach lub czymś w tym stylu ❤❤❤ Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń