środa, 6 stycznia 2016

Rozdział 4: Nie bądź taka niedostępna.

- Coś się stało? Od kogo to?
- Co? – ocknęłam się i spojrzałam na dziewczynę siedzącą naprzeciwko mnie.
- Wyglądasz jakbyś się czegoś… Nie wiem, przestraszyła? – nienawidzę w sobie faktu, że ludziom tak łatwo udaje się mnie „rozgryźć”. Mogą czytać ze mnie jak z otwartej książki.
- Um.. Nie, to tylko wiadomość od… - udając, że się zacięłam próbowałam coś szybko wymyślić, jednocześnie mając nadzieję, że Kendall mi uwierzy – od operatora. To jest.. kończy mi się ważność konta za dwa dni.
- Już rozumiem skąd to przerażenie w oczach – zaśmiała się, a ja razem z nią, po cichu wiwatując w mojej podświadomości, że się udało.
   Dokończyłyśmy nasze napoje i wspólnie stwierdziłyśmy, że przejdziemy się jeszcze po galerii. Byłam lekko spięta. Nadal przez to samo. Ta osoba być może, że teraz obserwuje mój każdy ruch lub słyszy co mówię. Całe moje poczucie bezpieczeństwa, które miałam pierwszego dnia, kiedy tu przyjechałam nagle się ulotniło. A co jeśli ta osoba robi to samo z mamą? Może już teraz nie jest w pobliżu mnie, a obserwuje ją? Nie. Przesadzam.
   Może to po prostu jakieś żarty. Jestem tu nowa, a czyjś numer w tych czasach nie jest ciężko zdobyć. Komuś się nudzi, ma nudne życie, więc stwierdził, że wtrąci się w moje. I tego będę się trzymać. Bo co może mi się stać przez jakieś śmieszne sms’y? Za bardzo to roztrząsam.
- To do zobaczenia – Kendall przytuliła mnie lekko na pożegnanie i chwilę później rozeszłyśmy się.
Te kilka dni zleciało naprawdę szybko i nim się obejrzałam był piątek. Po spotkaniu z Kendall praktycznie już nie wychodziłam z mieszkania oprócz paru razy, kiedy mama poprosiła mnie, żebym wyszła do sklepu coś kupić. Całe dnie spędzałam zazwyczaj sama w pokoju, ponieważ mama wychodzi do pracy rano i wraca wieczorem około 20. Dlatego już nie mogę się doczekać, aż w końcu wyjdę ze znajomymi. Na szczęście nie będę musiała iść tam sama, ponieważ Chris ma tę samą drogę, co ja. O ile tak to mogę ująć. W każdym bądź razie, mam być gotowa o 19 i czekać na niego pod budynkiem.
- Hej – powiedział i cmoknął mnie lekko w policzek.
- Hej – odwzajemniłam jego uśmiech i zaczęliśmy iść w stronę magazynu.
Na miejscu było już kilka aut. Już z daleka widziałam Kendall, opierającą się o ścianę budynku i rozmawiającą z nieznanymi mi chłopakami. Obok nas przejechało kolejne auto, zaraz potem następne. Aż w końcu plac całkiem wypełnił się samochodami oraz ludźmi, którzy przyszli, by pooglądać wyścigi. Nasza grupa była już w komplecie. Staliśmy najbliżej linii startu, najzwyczajniej w świecie sobie rozmawiając. Zbliżała się już 21, a ja aż nie mogłam uwierzyć, że te dwie godziny tak szybko zleciały. Ale to lepiej, ponieważ naprawdę nie mogę się doczekać, żeby to zobaczyć.
- Kiedy to się zacznie? – zapytałam nikogo szczególnego.
- Wtedy kiedy on przyjedzie – odpowiedział mi Jason, puszczając przy tym oczko. Popatrzyłam na niego z lekkim zdezorientowaniem. Nie musiałam długo czekać na odpowiedź. Na miejscu pojawiło się nowe auto, zatrzymując się tuż przy nas. Niektórzy zaczęli gwizdać, inni krzyczeć. W szybkim tempie wokół pojazdu utworzył się mały tłum. Oczywiście byłam tam jedną, która nie rozumiała po co tyle zachodu dla jakiegoś auta.
- On tutaj jest tym najlepszym – usłyszałam głos Sam, po mojej prawej stronie.
Drzwi od samochodu otworzyły się, a na mojej twarzy zagościło zdziwienie. Och, to było takie oczywiste. Automatycznie przypomniały mi się jego słowa. Do zobaczenia trzecim razem, mała! Kiedy mnie zobaczył kiwnął głową w moją stronę, a uśmiech znacznie się powiększył. Nawiązaliśmy kilkusekundowy kontakt wzrokowy, który przerwał ten sam chłopak, z którym go wdziałam w galerii. Poczułam wibracje w tylnej kieszeni spodenek. Odeszłam kawałek, jednocześnie wyciągając telefon i odbierając połączenie. Rozglądnęłam się, sprawdzając czy ktoś jest w pobliżu. Znajdowałam się obok wejścia do magazynu, więc stwierdziłam, że po prostu wejdę do środka.
- Tak? – odezwałam się, kiedy metalowe drzwi się za mną zamknęły, wydając charakterystyczny dźwięk skrzypnięcia. Miałam małą nadzieję, że tutaj mniej będzie słychać ich wszystkich, ale nie wyszło.
- O której będziesz w domu? – mamie powiedziałam, że wyszłam na imprezę z Kendall i Sam. Naciskała, bym jej powiedziała gdzie wychodzę, ale przecież nie mogłam powiedzieć prawdy.
- Tak właściwie to nie wiem… - chciałam mówić dalej, ale mama mi przerwała. Oparłam się o ścianę, stojąc tyłem do drzwi i słuchając tego co ma mi do powiedzenia.
- Wzięłaś ze sobą klucze?
- Tak – słyszałam jej ciche westchnięcie.
- Dobrze, uważaj na siebie – w tym momencie miałam zamiar się rozłączyć, ale mama zaczęła coś jeszcze mówić. Coś, co nie do końca zrozumiałam przez skrzypnięcie drzwi, ponieważ ktoś wszedł do magazynu.
- Muszę kończyć, do jutra – w szybkim tempie się rozłączyłam, równocześnie odwracając się w stronę wejścia.
- A jednak przeznaczenie – chłopak szedł w moją stronę. Z każdym jego krokiem, coraz lepiej widziałam jego oczy, które wyglądały na rozbawione. W końcu stał naprzeciwko mnie, tak, że mogłam poczuć jego oddech na mojej twarzy. Wyciągnął lewą rękę, opierając ją na ścianie obok mojej głowy. – Jake – wyciągnął prawą dłoń w moją stronę, a ja powoli wysunęłam swoją.
- Selena – delikatnie ujął moją dłoń, przysuwając ją do swoich ust i subtelnie ją całując. Zaraz po tym założyłam ręce na klatce piersiowej, opierając się całym ciężarem ciała o ścianę.
- Dawno nie widziałem tak pięknej dziewczyny – prychnęłam na to, chwilę później krótko śmiejąc się.
- Każdą tak podrywasz? – tym razem on się zaśmiał. Już otwierał usta, żeby mi coś opowiedzieć, ale drzwi po raz kolejny wydały nieprzyjemny dźwięk.
- Scott! Stary, zaczynamy – oderwałam się od ściany, wymijając go. Kątem oka widziałam jak uśmiecha się na mój gest. Jego kolega stał oparty o framugę drzwi, również się uśmiechając. Kiedy wróciłam do reszty, samochody stały równo przy linii. Jake i jego kolega szybko wsiedli do swoich pojazdów, podczas kiedy wysoka szatynka z flagą w ręce ustawiła się przed samochodami. Zaczęła odliczać, a chwilę później wszyscy wystartowali. Słychać było warkoty silników oraz opony ślizgające się po asfalcie. Wszyscy dookoła mnie ciągle wydawali okrzyki radości, skakali i gwizdali. A kiedy widać było wracające samochody, wszystko było dwa razy głośniejsze. Pojazd, który przyjechał tutaj jako ostatni, teraz okazał się być pierwszym. Zaraz za nim jechały trzy inne auta. Wtedy następne, aż końcu byli już wszyscy. Teraz miała być druga część wyścigu. Cztery samochody, które przekroczyły linię mety jako ostatnie odpadają. W sumie tych części jest 4. I ścigają się do póki nie zostaje ich dwóch. Tym razem, jednym z nich okazał się być Jason. Kim jest druga osoba łatwo się jest domyślić. Tak samo łatwo jest się też domyślić kto wygra, prawda?
Jake i Jason opierali się o swoje auta rozmawiając i czekając, aż tor będzie przygotowany na finał, pomiędzy nimi podczas kiedy ja rozmawiałam z Kendall i Sam. Dużo opowiadały mi o tym, co zazwyczaj się tu dzieje. A mi to nie przeszkadzało, więc uważnie ich słuchałam.
- Która ze mną jedzie? – odwróciłam się słysząc Jasona. Rzuciłam mu zdezorientowane spojrzenie.
- W finale można kogoś ze sobą zabrać. Selena, jedź ze mną – złapał mnie za rękę, lekko ciągnąc za sobą, kiedy cofał się w tył do swojego samochodu. Przygryzłam dolną wargę, zastanawiając się czy to dobry pomysł. Zerknęłam na pojazd, którym jeździ Jason, a następnie na jego przeciwnika. Nasze spojrzenia się skrzyżowały, a ja nabrałam przez to odwagi. Zrobiłam kilka kroków w jego stronę, a on widocznie się ucieszył, biorąc to za odpowiedź pozytywną. Kątem oka zauważyłam, jak Jake bacznie mnie obserwuje. Jason otworzył przede mną drzwi od strony pasażera, a ja wsiadłam do środka. Chłopak obszedł samochód, podając przy okazji dłoń Jake’owi i chwilę później siedział obok, na miejscu kierowcy. Ta sama szatynka stanęła przed autami, z tą samą flagą. Kiedy odliczyła, a flaga byłą opuszczona auta wystartowały. Zobaczyć wyścig od tej strony, jest czymś o wiele lepszym, niż oglądać go z boku. Jason kieruje z taką swobodą, w ogóle nie przejmując się tym, że to wyścig. Omija wszelkie przeszkody, jadąc na równi z Jakiem. Pod koniec, Jason znacznie przyśpieszył zostawiając Jake’a w tyle. Byłam prawie pewna, że będziemy pierwsi na mecie. Ale dosłownie tuż przed, drugi samochód nas wyprzedził. Kiedy przejechał linię, zrobił kilka kółek sprawiając, że dookoła auta zaczął unosić się dym. Ludzie również i tym razem zareagowali tak samo. Mimo to, Jason i ja wysiedliśmy z auta uśmiechnięci. Podziękowałam mu za to, że to mnie wziął, a on w odpowiedzi cmoknął mój policzek. Z tego co się wcześniej dowiedziałam, teraz ma być impreza. I tak też się stało. Muzyka zaczęła grać z zamontowanych wewnątrz i na zewnątrz budynku głośników. Zostały włączone kolorowe światła, a magazyn służył teraz jako bar. Oparłam się o ścianę, obserwując bawiących się ludzi.
- I jak ci się podobało? – obok mnie, znikąd pojawił się Jake. Wsunął swoje dłonie w przednie kieszenie spodni, oblizując wargi.
- Było okej – wzruszyłam ramionami, lekko się uśmiechając. Zaśmiał się, a ja nie do końca wiedziałam z czego.
- Zgubiłem swój numer telefonu, mogłabyś dać mi swój? – powiedział, na co ja zaczęłam się głośno śmiać. On tylko przyglądał mi się, uśmiechając się i czekając na odpowiedź. Podszedł do mnie o krok, tym samym zmniejszając odległość między nami. Nasze klatki piersiowe prawie się stykały.
- Raczej nie będzie ci potrzebny – uśmiechnęłam się, kładąc dłoń na jego torsie i delikatnie go od siebie odpychając.
- Och, no weź. Nie bądź taka niedostępna – znów się przysunął, tym razem nawet bliżej, a kiedy mówił ponownie czułam jego miętowy oddech na swojej twarzy. 





***


Jeśli przeczytasz, proszę zostaw nawet krótki komentarz. To naprawdę motywuje :)

Zapraszam na aska :)

8 komentarzy

  1. Bardzo fajny rozdział :) Czekam na kolejną część

    OdpowiedzUsuń
  2. Mega blog. Czekam na kolejny rozdzial

    OdpowiedzUsuń
  3. świetne, czekam na kolejny! ❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Super Ci wychodzi pisanie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajny rozdział, podoba mi się jak piszesz masz taka lekkość w tym. Na pewno nie raz tutaj wpadnę xx
    http://isabellebailey.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo wciągające. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału 😃😃💙💚

    OdpowiedzUsuń
  7. Moglas go po prostu nazwac justin bo tak by sie lepiej czytalo:/

    OdpowiedzUsuń
  8. Jejciu, zakochałam się w tym opowiadaniu!

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.