niedziela, 27 grudnia 2015

Rozdział 1: Uważaj na siebie, mała.


   Żyje nadzieją. Staram się być optymistką. Mimo wszystko. W nowym miejscu, otwiera się dla mnie nowy rozdział. Zaczyna nowe życie. Chcę żyć bez zmartwień, spać spokojnie w nocy i przestać się bać.

- On już nigdy nie zrobi Ci krzywdy – mówiąc to, mama mocno przycisnęła mnie do siebie. Mocniej niż zazwyczaj. Czułam jak trzęsą mi się ręce, widząc jak dwóch funkcjonariuszy próbuje nad nim zapanować. Trzeci wyciąga zza paska kajdanki, sprawnie go skuwając. Kilka łez niekontrolowanie spłynęło po moich policzkach.
- Teraz już zawsze będziesz bezpieczna.


Na samo wspomnienie moje oczy się zaszkliły. Szybko się otrząsnęłam, wracając do wypakowywania jednego z wielu pudeł, znajdujących się w moim nowym pokoju. Kiedy prawie skończyłam, mama weszła do pokoju, by sprawdzić jak sobie radzę.
- Masz ochotę się przejść i pozwiedzać trochę? – uśmiechnęła się do mnie, na co ja odpowiedziałam jej uśmiechem i skinieniem głowy.
- Tylko się przebiorę i trochę ogarnę.
Podeszłam więc do szafy i wyciągnęłam z niej spódnicę oraz bluzkę. Poczesałam włosy i chwilę później byłam gotowa. Mama wzięła po drodze do drzwi torebkę i wyjęła z niej klucze, których zaraz użyła, by zamknąć apartament.
   Szłyśmy wzdłuż ulicy, podziwiając praktycznie wszystko. Śmiejąc się, rozmawiając i ciesząc, że jesteśmy razem. Wstąpiłyśmy do pierwszej lepszej kawiarni, która znajdowała się na naszej drodze. Zajęłyśmy stolik przy oknie i kiedy przyszła kelnerka, by przyjąć zamówienie poprosiłyśmy o dwie latte. Wypiłyśmy je w szybkim tempie i nie siedziałyśmy dłużej, ponieważ obydwie byłyśmy ciekawe nowego miejsca.
   Mama poszła uregulować rachunek, a ja w tym czasie wyszłam na zewnątrz i tam czekałam na nią. Niespodziewanie zawiał wiatr, a moja spódnica podwinęła się na tyle wysoko, że pewnie było mi widać bieliznę. Rozejrzałam się dookoła, by sprawdzić czy ktoś to widział. Na moje nieszczęście, przy jednym ze stolików rozstawionych na zewnątrz siedział chłopak i mnie obserwował. Nawiązałam z nim kontakt wzrokowy, na co on się zadziornie uśmiechnął. Odwróciłam wzrok czując jak moje policzki płoną. Mama wyszła chwilę później i zaczęła iść w stronę stolika, przy którym siedział właśnie on. Tylko już teraz nie sam. Szłam za mamą, patrząc pod nogi, by przez przypadek się nie potknąć, z powodu małej ilości miejsca pomiędzy stolikami. Podniosłam wzrok, w momencie w którym się do niego zbliżałam i kątem oka zauważyłam jak wyciąga rękę w moją stronę. Kiedy przeszłam obok poczułam jego rękę, muskającą moją skórę na udzie. Miejsce to mom
entalnie zrobiło się palące. Tak samo jak moja twarz. Przyśpieszyłam kroku, aby być na równi z mamą. Spojrzała na mnie i od razu jej uwagę przykuły moje rumieńce. Uśmiechnęła się, ale nic nie powiedziała. 

   - Nudzi mi się – jęknęłam, wchodząc do salonu, w którym mama siedziała na kanapie i czytała książkę.
- Przejdź się. Może kogoś poznasz – przerwała i na moment odłożyła książkę.
- A jeśli się zgubię?
- To do mnie zadzwonisz. Idź – uśmiechnęła się do mnie zachęcająco. Może to nie jest zły pomysł? Przygryzłam wargę, rozważając propozycję mamy.
- Jeśli nie wrócę do... – urwałam i spojrzałam na zegar, który wskazywał 19:27 – dwudziestej pierwszej, możesz zacząć się martwić – zaśmiała się na moje słowa, po których ja wyszłam do pokoju, z zamiarem zmiany ubrań. Wsunęłam na siebie krótkie, jeansowe spodenki i czarną bokserkę. Poprawiłam trochę makijaż i wzięłam z półki telefon, a z portfela trochę pieniędzy. Pożegnałam się z mamą i w szybkim tempie znalazłam się przed budynkiem. Dzięki letniej porze, jest jeszcze jasno, co jest dla mnie wielkim plusem. Nie lubię chodzić sama po mieście, gdy jest już ciemno.
   Zaczęłam iść przed siebie. Nie miałam w głowie żadnego planu. Gdzie iść, co zrobić. Po prostu wolnym krokiem spacerowałam i mijałam setki przechodniów. Aż w końcu moje nogi zaprowadziły mnie do parku, który jak się okazuje jest całkiem niedaleko od apartamentowca, w którym mieszkam. Spacerowałam wzdłuż ścieżki i jednocześnie ciągle się rozglądałam. Co było błędem, ponieważ kiedy spojrzałam za siebie, poczułam uderzenie w klatkę piersiową. Moja równowaga trochę się zachwiała, ale w szybkim tempie poczułam jak ktoś mnie łapie za ramiona, dzięki czemu nie upadłam. Spojrzałam przed siebie i doznałam lekkiego szoku, kiedy zobaczyłam kto przede mną stoi. Chłopak, którego widziałam w kawiarni, jak się okazuje jest ode mnie wyższy o głowę. Ma spocone czoło, słuchawki w uszach i ciężko oddycha. Wyciągnął jedną ze słuchawek i szeroko się uśmiechnął.
- Uważaj na siebie, mała – puścił mi oczko i po tym mnie wyminął. Odwróciłam się i zobaczyłam jak biegnie, a chwilę później skręca w prawą stronę.
   Przeszłam już chyba cały park. Usiadłam na jednej z najbliższych ławek i sprawdziłam godzinę w telefonie. 20:37. Chyba pasowałoby już wracać. Ale jestem pewna, że będę tu przebywać częściej. Wstałam, kiedy niespodziewanie obok moich nóg pojawiła się piłka. Rozejrzałam się dookoła i dostrzegłam wysoką brunetkę biegnącą w moją stronę.
- Hej, nowa tutaj? Nigdy wcześniej cię tu nie widziałam – byłam wręcz zaskoczona jej śmiałością. A ja jeśli mam być szczera to jakoś nie jestem za dobra w nawiązywaniu nowych znajomości.
- Tak – uśmiechnęłam się delikatnie.
- Chodź, poznam cię z innymi! – pierwszy raz spotkałam się z taką sytuacją. Ale teraz w sumie mi to nie przeszkadza. W końcu nowe życie, co nie?
   Wyciągnęłam szybko komórkę, pisząc sprawnie sms’a  podczas kiedy Kendall, bo tak mi się przedstawiła, prowadziła mnie do reszty swoich znajomych.

Do: mama.
Będę później, nie martw się :)

***


  Przeczytałaś/eś? Proszę, zostaw chociaż krótki komentarz :)

9 komentarzy

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.